czwartek, 31 marca 2011

Całkiem przyzwoite marcowe zużycia

Poszło mi całkiem dobrze, jeszcze trochę balsamów do ciała i będę do przodu:)


Essence Colour&Go Pool Party
Ładny turkusik z srebrnym shimmerem, bardzo przyjemny odcień który dobrze mi się nosiło.Trochę go jeszcze zostało, ale uznaję za zużyty bo przy końcu był już bardzo gęsty.

Avene 50+ filtr do twarzy
Sam filtr naprawdę dobry - świetna konsystencja, szybko się wchłaniał i nie bielił. Czasem piekł mnie trochę :/. Najgorsze jest jednak w nim opakowanie z bardzo krótką pompką. Praktycznie już po tygodniu-dwóch używania musialam odkrecać całą zakrętkę i wytrzepywać zawartość na rękę, potem po rozcięciu i tak zostało sporo kosmetyku.

Avon Solutions, krem na dzień i na noc
Próbeczki malutkie, kazda starczyła mi na jedno użycie. Dlatego nie mogę o nich dużo napisać: obydwa kremy miały przyjemną konsystencję, szybko się wchłaniały, zapach był lekki, ale nawilżenie mocno średnie.

Under Twenty peeling 3w1
Probeczki dostalam od Kropeczki:*. Bardzo fajny produkt, ja stosowałam jako peeling i sprawdzał się świetnie. Ma sporo malutkich drobinek ścierających, świetnie usuwa martwy naskórek, jednocześnie nie podrażniając skóry, odpowiadała mi też konsystencja.

Rossmann Wellness&Beauty sól do kąpieli Kakao&Jojoba
Ostatnio mam "straszną fazę" na kosmetyki do kąpieli, dlatego skusiłam się na tę sól w postaci drobniutkiego proszku. Sól nie barwi wody, ani specjalnie nie działa na skórę - ale nie liczyłam na to :). Ma za to cudowny zapach, poprostu genialny, w 100% trafił w mój gust! W całej łazience pięknie pachniało, napewno skuszę się jeszcze nie raz! Wystarczyła mi spokojnie na dwa razy.

Rossmann Wellness&Beauty perełki do kąpieli Passionsblume&Aprikose
Po zachwytach nad poprzednią solą, kupiłam jeszcze fajniej wyglądające perełki. Są to malutkie kolorowe kuleczki. Wsypałam połowę do wanny i nie widzialam żadnej różnicy, zapachu praktycznie nie bylo czuć. Dopiero po wsypaniu całego opakowania (sporo) zapach był już mocniejszy, ale nadal dość słaby, poza tym nie do końca mi sie podobał. Tych perełek nie kupię więcej.

Yves Rocher Pur Desir de Lilas żel pod prysznic
Żel z zestawu, przeciętny - zwyczajny żel. Dobrze się pieni, trochę gorzej spłukuje, dość wydajny, dobrze myje skórę. Ma piękny zapach jak cała linia - jak świeży, mokry bez.

Rossmann Babydream szampon
Szampon, który ostatnio używam, już Wam go prezentowałam:)

 Barwa ziołowa szampon pokrzywowy
Niezbyt dobry szampon, malo wydajny, trochę plącze włosy. Za to bardzo tani;)

Nivea Wygładzający Olejek do ciała
Nie lubię go, nie polecam, z trudem zużyłam. Ma tylko ładny zapach. Daje złudne uczucie nawilżenia, a raczej natłuszczenia. W rzeczywistości zupelnie nie nawilża, a mam wrażenie, że wręcz przesusza skórę.

Rival de Loop Klarende Maske 
Rozświetlająca maseczka do twarzy z Rossmanna. Zawiera dość sporo alkoholu, który jest wyczuwalny w zapachu. Szczypała mnie w buzię, więc trzymałam krótko. Twarz po użyciu była trochę gładsza i odświeżona, ale mam wrażenie, że maska dziala zbyt drastycznie dla skóry. Nie polecam wrażliwcom!

 Inglot Integra potrojne cienie do powiek
Tutaj nalezą mi się brawa - to w końcu cienie do powiek! Jedne z moich pierwszych cieni wogóle, więc jak się domyślacie zużywałam je baaardzo dłuugo. Były naprawdę przyjemne, idealne do dziennego makijażu. Był to odcień waniliowy, jasny brąz i beż, w satynowym i perłowym wykończeniu, bardzo fajne:).

wtorek, 29 marca 2011

Parę drobiazgów na koniec marca


Do kosza poleciało kilka opakowań:
  • Maseczka Kuracja Matująca firmy Soraya. Ma świetny, różowy kolor (wreszcie jakaś odmiana od zielonych, zasychających skorup), konsystencję gęstej pasy, przyjemny zapach. Zastyga na twarzy lekko ściągając skórę, pochłania sebum, wyraźnie matuje i rewelacyjnie ściąga i zwęża pory. Niestety po zmyciu maseczki na twarzy pozostaje wspomniany różowy kolor. Na początku myślałam, że maseczka tak podrażnia skórę, ale jest to po prostu barwnik, który ciężko domyć.
  • Mleczko do ciała Wanilia Bio z Yves Rocher. Jest lekkie, szybko się wchłania, nie maże się po skórze, nie lepi. Może mogłoby być odrobinę gęstsze, ale w końcu to mleczko, więc nie będę się czepiać. Dla mnie nawilżenie jest wystarczające, utrzymuje się jeszcze na drugi dzień po użyciu. Spodobał mi się także zapach - słodkiej, ale nie ulepnej wanilii, trochę zbliżonej do waniliowego budyniu, bardzo trwały na skórze.
  • Dwufazowy płyn do demakijażu oczu i ust Delia. Zmywa wszystko idealnie, nawet tusze wodoodporne. Nie trzeba trzeć oczu, by pozbyć się makijażu - wystarczy tylko przyłożyć nasączony płatek, poczekać chwilkę i gotowe. Nie ma zapachu, jest niezwykle łagodny, nie zdarzyło się by podrażnił oczy. Ma dwukrotnie większą pojemność niż inne preparaty do demakijażu oczu, a przy tym niską cenę. To już moje kolejne opakowanie i na pewno nie ostatnie.
  • Żel do stóp Lavande Essentielle Yves Rocher. Nie znam innego produktu, który tak relaksuje i odpręża stopy. Uwielbiam jego intensywny, lawendowo-mentolowy zapach. To nie tylko ulga dla stóp, ale i przyjemność dla dróg oddechowych.

poniedziałek, 28 marca 2011

Marcowe zużycia

1.Colgate Plax Ice, Płyn do płukania jamy ustej, wiadomo produkty tego typu nie są jakoś specjalnie wydajne,ale dają fajne odświeżenie,które jak jednak wiadomo nie utrzymuje się 12 h jak obiecuje nam reklama :D Używałam za każdym razem po myciu zębów,rano i wieczorem i niemiłosiernie ten płyn piekł mnie w język.Następnym razem kupię białą wersję,słyszałam,że kolorowe płyny barwią zęby.Jak narazie została mi jeszcze taka sama wersja,tyle że 250 ml do wykończenia.Kupiłam je razem w promocji (500+250 ml)za 14.99.
2.Avon Naturals, Malinowy żel pod prysznic, ot zwykły żel.Lubię serie Naturals za boskie zapachy.Tego żelu jednak musiałam używać z przerwami bo po dłuższym czasie był dla mnie nie do zniesienia.Mam wrażenie,że trochę wysuszał. Zużyłam go "na chama" przez ten zapach.

3.Gosh, Mleczko do ciała, nie wypowiem się dużo na ten temat bo mam go z wymiany i używałam tylko trochę.Fanie zmiękczał i wygładzał ciałko.Zapach przeciętny.
4.Avon,Skin so soft, nawilżający balsam do ciała, naprawdę fajnie nawilża skórę,ma cudowny zapach.Średnio wydajny i mógłby być trochę bardziej gęsty.Ale pomimo wsyztsko lubię go i to już 2 zuzyte opakowanie.
5.Avon Care, ujędrniający balsam do ciała, taa o ujędrnianiu można sobie pomarzyć. Ale uwielbiam jego zapach,który bardzo długo utrzymywał się na skórze i używałam go z przyjemnością.
 
 6.Avon Clearskin, Korektor antybakteryjny, nie kupię już nigdy więcej.Nic specjalnego chociaż za tą cenę niczego szczególnego nie moznabylo się spodziewać :)
7.Avon,Diamentowa Konturówka do oczu, napewno kupię ponownie i w innych wariantach kolorystycznych. Miałam Smokey Diamond,dość długo utrzymuje się na oku,drobinki dają fajny efekt.
 
+ próbki


sobota, 26 marca 2011

Zużycia #2 - i to, czego zużyć nie zdążyłam


Odkąd prowadzę ten blog, zużywam kosmetyki dwa razy szybciej;). Wreszcie zrobiłam się bardziej systematyczna i stosuję wszystkie te kremy, balsamy i odżywki za każdym razem, kiedy jest mi to potrzebne - a nie tylko wtedy, kiedy jest mi potrzebne TAK BARDZO, że może być już bardzo źle. Zawsze bardzo lubiłam pielęgnację, bardziej niż makijaż, ale teraz staję się powoli jej maniaczką;). Co więc zużyłam tym razem?

Najpierw makijaż, bo to zawsze kończy się wolniej.
*Bibułki matujące z pudrem Marion - jak widać, opakowanie mocno pokiereszowane, jeździło ze mną wszędzie. Producent obiecywał, że błyskawicznie matują i świetnie nadawać się będą do poprawiania makijażu w ciągu dnia - nie należy tylko pocierać skóry, by go nie uszkodzić. To oczywiste! Niestety, mimo prawidłowego stosowania ponowne każdorazowe pudrowanie było konieczne. Matują, jak najbardziej, ale ściągają puder jak szalone. Mimo to włożyłam do kosmetyczki następne opakowanie - przywracają cerze świeżość zupełnie dobrze.

*Biała kredka Inglot nr 31 - kredka, która kończy mi się zawsze najszybciej. Bardzo ją lubię - za niewielką cenę mam trwały kosmetyk do rozjaśniania wnętrza oczu. Daje naturalny, delikatny efekt, jest dość miękka, by nie drażnić oczu i dość twarda, by się nie rozmazywać na zewnątrz powieki. Szkoda tylko, że łatwo się łamie.

A co z pielęgnacją? Zacznijmy od lewej:
*Odżywka do włosów Nu'Fusion Dr Ireny Eris - przeznaczona do włosów farbowanych, suchych i zniszczonych. Zawiera kompleks aminokwasowy, który odbudowuje połączenia między komórkami włosa, co likwiduje w jakiejś części jego uszkodzenia. Dla mnie najważniejsze było, że dobrze nawilżała włosy i ułatwiała ich rozczesywanie. Podobała mi się też jej kremowa, bogata konsystencja. No i pięknie pachnie! 

*Mleczko samoopalające Essential Bronze Milk Lancaster - do twarzy i ciała. Szerzej recenzowałam go TUTAJ, więc teraz tylko przypomnę, że choć świetnie się rozprowadza, szybko wchłania i nie pozostawia smug ani plam, to barwi skórę na pomarańczowo-brązowawy odcień, więc do twarzy raczej się nie nadaje.

*Krem nawilżający Pro!Hydra Under 20 - dla skóry wymagającej nawilżenia. Używałam go przez pewien czas po zajęciach na siłowni, więc teraz kojarzy mi się z miłym uczuciem energetycznego kopa:). Ma ładny bladoróżowy kolor i pięknie, świeżo pachnie, ale nie daje obiecywanego uczucia świeżości na skórze. Przeciwnie, jest dość ciężki i trzeba odczekać przez rozpoczęciem malowania. Ponieważ nie jestem under 20 i średnio nadaje się dla mojej cery, szybko stał się moim ulubionym kremem do... stóp:).

*Peeling cukrowy do ciała Wanilia i Pomarańcza Farmona - mój ulubiony! Pełna recenzja TUTAJ, więc żeby się nie powtarzać, napiszę tylko, że to produkt, który ma same plusy - od wygodnego, szklanego opakowania, przez doskonałe peelingujące i głęboko nawilżające (nie trzeba balsamu!) działanie, aż po przepiękny, słodko-świeży (tak!) zapach. Uwaga jednak, nie wszystkim odpowiadać może tłusty film, jaki zostawia na skórze i który szybko wsiąka w ubrania.

*I na koniec leżący na zdjęciu w poprzek krem pod oczy Active Sensitive Yves Rocher. Bardzo szybko się z nim upoarałam, co znaczy, że jest mało wydajny (15 ml). Lekka emusja łatwo się rozprowadza wklepywaniem i przyjemnie pachnie, ale dość długo wchłania. Plus za wygodne opakowanie w tubce z higienicznym dozownikiem i fakt, że dobrze redukuje worki pod oczami. Nie kupię jednak więcej, bo krem jest zupełnie przeciętny - tak samo działa każdy inny.


I zupełnie na koniec coś, co nie mieści się w tradycyjnych ramach cyklu zużyciowego, ale jest warte odnotowania: dwa kosmetyki których nie zdążyłam zużyć, bo skończył im się termin ważności. Jeden bardzo duży, drugi całkiem malutki - i żadnego nie żałuję, były tak samo słabe. Co wyjaśnia ich długą obecność w moich zapasach...;)

*Ogromny, półlitrowy słój wygładzająco-łagodzącego peelingu do ciała z lawendą Mineral Care - przepraszam, ale żaden z niego peeling i wcale nic nie łagodzi. Bardzo tłusta, bardzo gęsta substancja tak twarda, że prawie niemożliwa do rozsmarowania. Pachnie za to tak intensywnie, że parę razy bolała mnie od niej głowa. Pozostawia na skórze białą, tłustą warstwę prawie niemożliwą do zmycia wodą i trudną do starcia z ciała nawet ręcznikiem. Stała sobie w łazience mojego chłopaka tak długo, aż straciła ważność - użyta zaledwie kilka razy. Słabo!

*Błyszczyk do ust Fruit Fantasy Joanna -  chyba ananasowy, choć trudno to stwierdzić, bo ma dość chemiczny zapach i smak. Niesamowicie się klei i szybko i obficie spływa z ust. Nic a nic nie nawilża, wręcz przeciwnie, po wyschnięciu wysusza. Podoba mi się w nim tylko jego jasna, słoneczna barwa - na ustach oczywiście przezroczysta, za to bardzo lśniąca. Dokonał żywota w końcem lutego, i dobrze. 

Pozdrowienia:)!

poniedziałek, 21 marca 2011

Marcowe zużycia


Troszkę nadrobiłam marny luty.

^ Clinique Superbalm Apricot - bardzo go lubiłam :) Być może skuszę się na pełnowymiarowy produkt

^ Farmona wanilia + daktyle - peeling ciała - genialny, mój faworyt!! Osoby lubiące mocne zdzieraki będa zadowolone :) Jest bardzo ostry, przez co świetnie wygładza, wręcz poleruje skórę

^ Eveline - micel orchidea - mocno średni. Nie usuwa makijażu w całości, rozmazuje mocno pomalowane oko. Jednak nie ma to jak micel Biodermy Sensibio.

^ Avon żel karmelizowane jabłko - żel jak żel, przy czym zdecydowanym plusem jest, ze nie wysusza mi skóry (żele z serii Senses bardzo ją wysuszają, a z Naturals nie)

^ Avon - kulka Pur Blanca - mam wrazenie, że słabiej działa niż kulki Senses

^ Bielenda balsam sosna + miód - całkiem fajne mazidło - nie za rzadki, nie za gęsty, dobrze nawilża zostawiając delikatną warstewkę.

nie ma na zdjęciu:
^ żel Nivea Angel Star

niedziela, 20 marca 2011

Wyniki giveaway!



Taadaam!

Ogromnie gratuluję zwyciężczyni - Cookie.
Dziękuję serdecznie wszystkim za zgłoszenia, zapraszam do zaglądania na nasz blog i do udziału w kolejnych rozdaniach.

sobota, 19 marca 2011

Myju, myju, plusku, plusku

Kolejne opakowania do wywalenia, kolejne wolne miejsce w wiklinowym koszu z kosmetykami i znów poczucie, że zużyłam coś, na co wydałam pieniądze i się nie zmarnowało, pomimo tego, że nie wszystkie produkty mnie zachwyciły.




No to do dzieła:
 Mydło z algami pod prysznic Sopot Spa Ziaja.

Zużycie go zajęło mi... ponad rok. Nie, nie chodzi o to, że się nie myję ;) Po prostu jego pojemność mnie rozwaliła, a nie lubię lać dużo żelu na gąbkę, tylko po to, żeby go zużyć.

Nie ma jakichś wybitnych właściwości - myje, ładnie się pieni i pachnie. Niestety tego typu wielkie butle to nie jest najlepsze rozwiązanie z moim przypadku, za szybko mi się nudzi. Muszę wypróbować sposób z przelewaniem do mniejszego opakowania...

Opakowanie ma 500 ml. 


Po użyciu trzeba zastosować balsam do ciała.




 
Perfumowany żel pod prysznic Yves Rocher o zapachu wody toletowej Naturelle.

Nigdy nie kupuję żeli, które stanowią część jakiejś linii zapachowej perfum, bo to dla mnie niepotrzebne marnotrawienie pieniędzy i ekstrawagancja.

Żel dostałam w prezencie od zamówienia i myślę, że tylko w taki sposób warto go wypróbować (normalnie kosztuje ok. 40 zł za 200 ml).

97% to naturalne składniki. Pachnie bardzo świeżo i nienachalnie. Ja stosowałam go wieczorami w ramach relaksu - wlewałam trochę do wanny, żeby pachniało i była piana.

Jeśli go kiedyś dostanę - ok, bo sama raczej nie kupię. 

Właściwości nawilżających nie zauważyłam - zawsze stosowałam po nim balsam.

 

Żel do mycia warzy Mineral Flowers dla skóry normalnej i mieszanej (marka dostępna tylko w Sephorze) - 40 ml.

Dostałam w prezencie od koleżanki razem z kremem na noc i na dzień z tej serii. Jechałyśmy wtedy na zlecenie zagranicę i potrzebne nam były małe kosmetyki na podróż. 

Przede wszystkim jego skład to poezja dla wszystkich, którzy choć trochę potrafią rozszyfrować INCI z tyłu kosmetyków. No cud, miód i orzeszki. Ze względu na ten naturalny skład trzeba żel zużyć w przeciągu 6 miesięcy od otwarcia (Skład znajdziecie na Wizażu). 

Super delikatny, łagodny i naturalny kosmetyk. Byłam z niego bardzo zadowolona. Zachęcił mnie do sięgnięcia po inne kosmetyki z tej serii.

Jedyne co może przeszkadzać, to zapach geranium (w kremie na noc niezwykle silnie wybija się woń geranium), więc warto powąchać przed kupnem.

Myślę, że do niego wrócę. Kilka miesięcy temu 3 kosmetyki po 40 ml każdy - żel do mycia twarzy oraz krem na noc i na dzień można było kupić w Sephorze za śmieszną cenę 30 zł. Będę polować na kolejną okazję.

Żel do mycia twarzy Alverde do cery normalnej i mieszanej z agami morskimi 100 ml. Marka dostępna w niemieckich drogeriach DM.

To zdecydowanie nie była miłość od pierwszego wejrzenia!

Pierwsze wrażenie okropne - straszny, duszący zapach alkoholu! (nie wiem jak to się stało, że nie przeczytałam wcześniej składu, bo alkohol jest na drugim miejscu zaraz po wodzie). Byłam trochę przerażona. Podrażniał mi oczy i rzuciłam go w kąt na około 6 miesięcy.

Później w ramach projektu denko wyjęłam go na nowo i postanowiłam dać drugą szansę. I bardzo się z tego cieszę!

Nie wiem, czy sprawiło to otwieranie kosmetyku od czasu do czasu, ale mam wrażenie, że alkohol wyparował, ponieważ w ogóle go już nie czułam. Myje delikatnie i lekko się pieni. Nie trzeba używać go dużo.

Skład bardzo naturalny, a obecność alkoholu pewnie miała służyć do utrzymania trwałości naturalnych skłądników.

Szkoda, że marki Alverde nie ma u nas.


Możecie się dziwić z obecności próbek w moim projekcie denko, ale mam ich od groma i problem ze zużyciem - przeterminowują się i wyrzucam, a szkoda.

All About Eyes pod oczy z Clinique i Hydrationist do cery normalnej i mieszanej dostałam przy okazji zakupu pudru Guerlain.

O kupnie All About Eyes myślałam od dawna i może się skuszę.

Konsystencja lekka, ale ładnie nawilża. Nie uczulił mnie, a większość tego typu kremów mnie uczula.

Hydrationist kompletnie nie zrobił na mnie wrażenia. Niby ma w składzie mnóstwo wyciągów z roślin, ale miałam wrażenie, jakby był to krem i silikonowa baza pod makijaż w jednym. Raczej się nie skuszę. 

Yves Rocher Ovale Lifting - jeszcze za wcześnie dla mnie na takie kremy, ale wrażenie zrobił niezłe.

Może kiedyś?













To by było na tyle!


Czy nie macie trochę wrażenia, że projekt denko na wielu blogach poszedł w zapomnienie?

wtorek, 15 marca 2011

Debiutanckie zużycia Hawy


Pierwszy raz pokazuję kosmetyki, które udało mi się w ostatnich dniach skończyć - udało to odpowiednie słowo, bo potrzeba sprawdzania na raz wielu produktów powoduje, że czasem trwa to bardzo, bardzo długo:). Dzisiaj pokazuję jednak całkiem sporo - bo i od dawna nie wyrzucałam nic, w czym zobaczyłam dno.

Będzie jednak krótko.

*Lakier do włosów Hot Shot z linii Styling Tools Artego - doskonała rzecz. Pachnie słodko i świeżo (zupełnie nie jak lakier!), utrwala naturalnie, nie skleja włosów, atomizer daje lekką jak mgiełka bryzę. Myślę, że sprawdziłby się lepiej na delikatnych, miękkich włosach (moje są sztywne, kręcone i bardzo niepokorone), ale i tak nieźle dawał sobie ze mną radę. Istotna cecha na plus lub minus - duża pojemność w dużej butelce: 500 ml. Co kto lubi, ja bardzo.

*Żel pod prysznic Subrina Sweet Sleep o zapachu mleka z miodem - żel jak żel, ale zapachu miodu i mleka nie wyczułam w nim wcale. Pachnie ładnie, ale nie ma właściwości usypiających;). Konsystencja śliska, dość gęsta, niestety, prawie się nie pieni, czego mi brakowało. Co ciekawe, produkt słoweński - rzadko takie mam:).

*Serum modelujące do biustu Total Push-up Effect Eveline - a właściwie próbka, jaką dostałam od hostessy w jednym w multipleksów. Używałam codziennie i oczywiście NIC. Nie sądzę, żeby była to kwestia mniejszej pojemności i związanym z nim krótkim okresem stosowania. Cudów nie ma!

*Szampon dla brunetek z serii Okara Rene Furterer - pisałam już o nim TUTAJ. Nic dodać, nić ująć, niezła rzecz.

*Krem nawilżająco-matujący Anti!Acne Under Twenty - trafił do mnie przypadkiem, a ponieważ od ponad 8 lat nie jestem "under twenty", szybko przestałam się wygłupiać i zaczęłam... stosować go do stóp. W tym celu polecam także dziewczynom zdecydowanie po dwudziestce, działa:).

*Antyperspirant Energy Fresh Nivea - jak każdy dobry preparat ochronny: skuteczny i dyskretny. Lubię go, bo nie zawiera alkoholu i jest przezroczysty, więc nie brudzi ubrań.


I coś z makijażu:

*Mascara Super Shock Avon - jedna z moich ulubionych. Pięknie wydłuża, pogrubia i rozdziela rzęsy, niestety... krótko. Bardzo szybko gęstnieje i twardnieje, co skutkuje niemożliwymi do rozczesania grudkami na rzęsach, a sam kosmetyk w buteleczce staje się tak gęsty, że nawet domowe sposoby, takie jak wlewanie kropli toniku do środka lub regularne czyszczenie szczoteczki, zupełnie nie pomagają. Po otwarciu mamy najwyżej miesiąc na komfortowe używanie, potem czas na następne opakowanie. Dlatego na zdjęciu dwa - nie lubię się męczyć. Zwłaszcza, że cena - około 20 zł -  pozwala na częste zakupy.

*Zmywacz do paznokci Inglot - nie zawiera acetonu i dostaje się go przy zakupach za jakieś 2 zł. 25 ml to niewiele, ale na wyjazdy w sam raz. Szybko się kończy, ale buteleczka ma szczelne zamknięcie, więc zachowam ją do przelewania następnych zmywaczy na wypadek podróży.

*Puder Hydro Minerali Dual Effetto Powdre Makeup SPF 8 Borghese - używałam go bardzo długo i świetnie się sprawdził. Wygodny kompakt - działa w zależności od potrzeb jako puder lub podkład. Do używania na sucho i na mokro (daje wtedy mocniejszy efekt). Dobrze matuje, dlatego sprawdza się przy poprawkach w ciągu dnia.  Do kupienia w Douglasach - polecam!

*Korektor Mister Light Givenchy - korektor i rozświetlacz w jednym, w zależności od potrzeby. Likwiduje skutecznie zaczerwienienia, naczynka, zasinienia i inne niedoskonałości, także cienie pod oczami. Ma łagodzącą, kremową konsystencję. Niestety, jest dość drogi - kosztuje ok. 115 zł, a za niewiele więcej można mieć już rewelacyjny Touche Eclat YSL. Wada - nie jest zbyt wydajny.  

*Podkład kryjący Full-Coverage Foundation Mary Kay - zapewniał doskonałe krycie mojej bolączki - popękanych naczynek i był bardzo wydajny, niestety, jest dość ciężki i po jakimś czasie skóra zaczynała trochę się świecić. Ponieważ drobne poprawki pudrem likwidowały ten kłopot, z przyjemnością wypróbuję kolejny podkład Mary Kay. Nie znam zresztą osoby, która by na nie narzekała, coś w tym musi być:).

*Naturalny olejek eukaliptusowy Etja - co prawda to nie kosmetyk do makijażu, ale rozmiarami doskonale wpisał się w zdjęcie:). Jest produktem destylacji liści i gałązek drzewa. Zawiera 70-80% eukaliptolu. Bardzo silnie pachnie i używałam go zamiast płynu do kąpieli. Wystarczyło kilka kropli i cała łazienka wypełniała się orzeźwiającym, świeżym zapachem śródziemnomorskiego lasu. Świetna sprawa, ale uwaga! - ma tak bogatą konsystencję, że po kąpieli konieczne jest szorowanie wanny: na jej ściankach zbierał się tłusty osad niemożliwy do spłukania samą wodą. Zatem - coś dla cierpliwych.

Tyle! Jestem z siebie dumna:). Pozdrowienia!

poniedziałek, 14 marca 2011

Marcowe sukcesy

W ciągu ostatnich dni udało mi się zużyć kilka kosmetyków.
  • Miniatura mleczka wygładzająco - nawilżającego Iso-Urea La Roche Posay. Używałam go na przesuszoną skórę łokci, kolan i pięt, czasami także na wysuszone partie twarzy, szyi i dekoltu. Rewelacyjnie i długotrwale natłuszcza, eliminuje suchość i łuszczenie skóry. Zaskakująco wydajny - taka mała próbeczka, a starczyła mi na wiele, wiele aplikacji. Polecam każdemu, dla którego bardzo wysoka cena nie jest przeszkodą.
  • Antyperspirant w kulce 'Kwiat lotosu' Jardins du Monde Yves Rocher. Nie mam kłopotów z nadmiernym poceniem i dla mnie chroni wystarczająco. Pachnie delikatnie, przyjemnie, kwiatowo, ale tylko w opakowaniu. Na skórze w połączeniu z potem zmienia się w straszną kwiatowo-potową woń, mniej przyjemną nawet niż sam pot. To dla mnie zupełnie dyskwalifikuje ten dezodorant, bo czuję się przez niego niekomfortowo. Ma ładne, estetyczne opakowanie, kulka się nie zacina, ale zbyt dużo dezodorantu pozostaje na brzegach.
  • Krem do cery trądzikowej Best Herby Studio. Ma konsystencję musu, jakby napompowanego, jest lekki i bardzo mało wydajny, normalnie znika w oczach. Do tego ma mniejszą pojemność niż inne kremy, ale za to niską cenę. Zapach mydlany, kojarzy mi się z aromatem prania ręcznego. Szybko się wchłania, nie powoduje błyszczenia skóry, nawilża niewystarczająco. Niestety nie zauważyłam zbawiennego wpływu na trądzik, a na tym zależało mi najbardziej. Być może używałam go za krótko, pewnie trzebaby zużyć ze 3-4 opakowania, żeby zadziałał. Niewykluczone, że jeszcze kiedyś do niego wrócę, bo skład ma zachęcający.
  • Krem ochronny na superwrażliwe miejsca SPF50+ Polleny-Ewy. Genialny filtr! Przede wszystkim wchłania się niemal do matu, nie pozostawia tłustej powłoki. Bieli tylko trochę, ale jak nałoży się większą ilość. Przy odrobinie wchłania się lepiej od niejednego kremu. Jest świetny pod makijaż, nic się po nim nie psuje, nie spływa, nie świeci. Co do ochrony to naprawdę jestem pod wrażeniem. Sprawdza się zarówno w normalnych jak i ekstremalnych warunkach (cały dzień na słonecznej plaży w 35 stopniach gorąca). Jeszcze nigdy mnie nie zawiódł. Cena bajeczna - 9,99 zł za 25 ml. Do tego bardzo wygodne tubkowe opakowanie z niewielkim otworem - można dozować idealną ilość filtra. Szkoda, że nie jest lepiej dostępny.A teraz najbardziej triumfalne zużycie:
  • Mleczna odżywka kremowa do włosów Crema al Latte Serical Kallos - 1000 ml! Nie rozumiem fenomentu tej odżywki. To prawda, że włosy są po niej bardziej miękkie, pomaga w ich rozczesywaniu, ale niewiele poza tym. Nie odżywia, nawet trochę obciąża. Ciężko ją zmyć, spłukuję ją i spłukuję i ciągle mam wrażenie że zostaje na włosach. Zapach ma bardzo przyjemny, taki mleczno-mdły, budyniowy, ale nie nudzi mi się. Oczywiście cena tej odżywki w stosunku do pojemności jest jej największą zaletą.

Przypominam o trwającym rozdaniu na naszym blogu -> KLIK

środa, 9 marca 2011

To już jest koniec...

Oto moje początkowo marcowe zużycia:
  • maseczka Avon naturals ogórek + wyciąg z drzewa herbacianego - Co mogę o niej powiedzieć? Zwykła maseczka typu peel off. Zapach? Niezbyt mi odpowiadał. Najbardziej denerwujące w niej było to, że trzeba było bardzo uważać przy linii włosów. Najlepiej robić ją wieczorem, a następnie dokładnie umyć włosy. Skóra po niej nie była jakoś oczyszczona lub coś w tym guście. Czy kupię ponownie? Nie sądzę.
  • kolejny na celowniku: Garnier, Czysta Skóra, Żel głęboko oczyszczający. Mój faworyt jak do tej pory w żelach do twarzy, ale spodziewałam się więcej. Małe granulki lekko złuszczały naskórek, ale absolutnie nie można tego traktować jako coś zastępującego peeling. Czy usuwa wągry? Raczej NIE! Jak były tak są.
  • Avon Clearskin punktowy żel na wypryski. Stosowałam głównie na noc. Obecnie mam porównanie z garnierem i wydaje mi się, że ten specyfik niezbyt działał. Lekko szczypał jeśli w pobliżu była jakaś ranka.
Zdjęcie internetowe ostatniego produktu, ponieważ przez przypadek ktoś wyrzucił mi opakowanie. Wrrr.
Źródło obrazu: www.okazje.info.pl
  • odżywka do włosów bez spłukiwania Advance Techniques. Niezbyt odpowiadał mi zapach. Szczególnie nie "naprawiła" moich włosów. Jedyna zaleta jaką zauważyłam to minimalne ułatwienie rozczesywania włosów, ale to chyba jak każda odżywka. Nie polecam.

poniedziałek, 7 marca 2011

Zużycia debiutanckie :)


ZIAJA Kakaowe mało do ciała - taki tam krem-nie-krem, kupowany tonami właściwie tylko i wyłącznie dla zapachu, bo nic wielce dobrego i wielce złego skórze nie czyni. Pielęgnacyjny gadżet.
LIRENE żel pod prysznic, tak zwany Pierwszy Z Brzegu - spełnia swoją funkcję zasadniczą i nic w sumie więcej do szczęścia mi nie potrzeba. Mógłby lepiej pachnieć, ale to już mniejsza.
SCHWARZKOPF&HENKEL z linii SYOSS Szampon do włosów farbowanych - lubię całą tę linię, chociaż większość kosmetyków śmierdzi i nie sprawia mi przyjemności samym istnieniem. Ale te ładne, schludne i na siłę profesjonalne opakowania przyciągają, a włosy nie cierpią szczególnie na tym przyciąganiu, wręcz przeciwnie, lubią się spotykać z Syossami.

sobota, 5 marca 2011

Ostatnie zużycia (udokumentowane;p)

Udokumentowane, ponieważ w lutym miałam dużo więcej zużyć, zwłaszcza próbkowych, ale na zdjęcie załapały się tylko te cztery;)



Uważam, że bardzo dobrze i szybko zmywa lakier. Ma dużą pojemność, jest wydajny. Koszt to ok. 5zł za 250 ml, więc nie dużo. Rzeczywiście pachnie trochę lepiej niż "zwykły" zmywacz, ale migdałów to ja w nim nie czuję;) Jednak jak się okazało był on sprawcą złego stanu moich paznokci. Wysuszał je, pozostawiając biały nalot. Raczej do niego nie wrócę. Może wypróbuję wersję bez acetonu.
  • Pasta cynkowa z kwasem salicylowym.
Pomaga w walce z wypryskami, dobrze je wysusza. Meega wydajna, zużywałam ponad rok ( a często jej używałam), śmiesznie niska cena, ok. 2-3zł w każdej aptece.
Mój ulubiony "nocny" krem. Używam go tylko na noc, ponieważ jest bardzo gęsty, dosyć długo się wchłania (nie żałuję go sobie:p), ale za to świetnie odżywia i nawilża nawet mocno wysuszone dłonie. Bardzo wydajny. Lubię jego zapach. Fajnie, że jest w tubce i to z dobrym zamknięciem (nie lubię kremów do rąk z zakrętkami, bo ciężko je zamknąć mając posmarowane ręce). Kupuję w promocji za 3 zł (normalnie kosztuje chyba 6), za 100 ml to świetna cena. Mam już kolejny w zapasie.
Ciągle szukam KWC w tej kategorii, Wonderowi chyba do niego najbliżej. Lubię go przede wszystkim za szczoteczkę, gumowa, dwustronna. Jednak przyznaję, że jego obsługi trzeba się nauczyć. Na początku zawsze dziabałam się tą szczoteczką w oczy (ała!);p Przede wszystkim świetnie unosi rzęsy na cały dzień, zalotka nie jest potrzebna. 
Mocna czerń, świetnie wydłuża, nie kruszy się. Minusem jest to, że za mało pogrubia moje rzęsy przy jednej warstwie (dwóch nie potrafię żadnym tuszem nałożyć, zawsze mi się pokleją;/), no i na jego czasy świetności trzeba poczekać aż troszkę przyschnie w opakowaniu, wtedy jest o wiele lepszy. Dosyć szybko się kończy, ale jako, że tusze powinno się wymieniać co 3 miesiące nie uznaję tego za wadę, zwłaszcza, że nigdy nie kupuję go w cenie regularnej, tylko na promocji lub na allegro (najwięcej zapłaciłam za niego chyba 16zł) :)

czwartek, 3 marca 2011

idę jak burza

Marzec rozpoczał się zaskakujaco dobrze.  Aż trzy rzeczy z kolorówki odchodzą w zapomnienie a już prawie przy dnie są jeszcze 4 :) 



  
Kredka Astor Kajal - miękka,kremowa,fajny kolor - brak zastrzeżeń. Juz jej nie mogę zatemperować bo wpada do temperówki :)




Fluid Dream Satin Liquid - używałam go mieszając  z za jasnym fluidem Max Factor (100),to było moje drugie opakowanie,ale chyba już nie wróce,choć kto wie... 

Błyszczyk Nivea,nie koloryzuje zbyt mocno,daje tylko świetlistą poświatę. 
To na tyle kolorówki,na razie. Są to zużycia kosmetyków lubianych,których nie specjalnie wyczekiwałam dna.