Wrzesień niewątpliwie obfitował w zużywanie. Oto, co wykończyłam w czasie ostatniego miesiąca:
Górny rząd od lewej:
1. Avon Woda toaletowa Just Play dla Niej
Posiada nawet ładny zapach (trochę słodki), ale krótko się utrzymuje. Pomimo, że na początku zapach wydaje się owocowy i świeży, to później staje się mdły i szczerze powiedziawszy zużycie tych perfum było dla mnie już prawdziwą męką. Niedroga - w promocji 19,90 zł za 50 ml.
2. Wibo Lovely Spectular Me Tusz pogrubiający
Skusiła mnie też jego szczoteczka
(gumowa, dobra do rozczesywania) no i jak zwykle cena. Nie wiem czy trafiłam na felerny egzemplarz tego tuszu w
Rossmanie (już nie raz mi się zdarzyło kupić u nich coś starego,
wyschniętego albo wcześniej otwieranego) czy on ma po prostu takie
właściwości. Miał lepsze i gorsze dni - przy gorszych potrafił tak masakrycznie skleić rzęsy, że makijaż nadawał się tylko do zmycia. Zostawiłam go
do rozczesywania pomalowanych już rzęs, aż pewnego dnia
zauważyłam, że się skończył lub doszczętnie wyschnął - uff na szczęście
:) Z największą przyjemnością skierowałam go do śmietnika :D
3. Cashmere Secret Baza wygładzająco-rozświetlająca pod makijaż
4. Iwostin Purritin Żel redukujący zmiany potrądzikowe
Żel jest przezroczysty, stosowałam go tylko
na noc. Dobrze się wchłania i już po chwili można wyczuć delikatne
ściągnięcie skóry oraz przyjemny chłodek. Rano twarz wygląda na wygojoną
i gładką. Między innymi dzięki niemu wygrałam wojnę z nieprzyjaciółmi podczas ich natarcia ;)
Dolny rząd od lewej:
5. Cleanic Kindii Oliwka dla niemowląt i dzieci
Oliwkę posiadam w swoim zbiorze kosmetyków, odkąd dowiedziałam
się, że jestem w ciąży (smaruję się nią codziennie, aby zapobiec
rozstępom), tym bardziej chciałam ją wypróbować do twarzy. I co? To
najlepszy "krem" do twarzy jaki miałam!!! Przestałam się świecić, skóra
się wygładziła i zero nieprzyjaciół (niezależnie czy stosowałam ją na
noc, czy na dzień). Mój sposób na
oliwkę był taki: odrobinę oliwki (dosłownie kroplę) nanosiłam na twarz,
wsmarowywałam, a nadmiar usuwałam wacikiem. Zużycie zajęło mi chyba pół roku przy codziennym stosowaniu.
6. Olej rycynowy
Zużycie tej 30-gramowej buteleczki zajęło nam (dzielę ten specyfik razem
z mamą) około miesiąca. Widocznie przyspiesza porost włosów, brwi i
odbudowuje rzęsy.
7. Mydełko naturalne z nanosrebrem
Ma naturalny zapach, słabo wyczuwalny (podobny do zapachu szarego mydła). Nie zaszkodziło skórze mojej twarzy, nie podrażniło i nie uczuliło. Nie zauważyłam, żeby zrobiło cokolwiek z moją buzią, a mniej więcej w połowie używania zaczęło się rozpadać na kawałki. Większość obietnic producenta nie została spełniona - mydło nie
pomagało w gojeniu się ran i nie zredukowało trądziku ani stanów
zapalnych.
8. Masło do ciała Hawaiian Tropic Coconut Body Butter
Produkt zapewne doskonale znany. Posiada wspaniały zapach (jak pisało
większość dziewczyn-testerek, nie jest to mdła woń kokosu, ale mix
kokosu z owocami). Doskonale nawilża na cały dzień, zalecane po opalaniu (ja go w taki
sposób nie stosowałam, ponieważ w tym roku unikam słońca, więc nie wiem,
czy utrzymuje opaleniznę). Skóra jest ewidentnie wygładzona. Dobrze się wchłania, nie trzeba go mocno wcierać. To typowa konsystencja masła - nie za rzadkie, nie za gęste. Zapach masełka utrzymuje się bardzo długo, wnika w ubranie, pozostając na dłuższy czas (co ja osobiście uwielbiam!), a jednocześnie nie pozostawia śladu na nim. Jest warte swojej ceny, działa lepiej niż niejeden balsam.
9. Avon Krem intensywnie zmiękczający stopy
Naprawdę dobry kosmetyk i to w dobrej cenie. Super wydajny, nawet nie pamiętam dokładnie kiedy go kupiłam. Ma ładny, mentolowy zapach i co najważniejsze - "robi robotę" - doprowadził moje stopy do idealnej gładkości (przy codziennym wieczornym stosowaniu). Konsystencja może się nie każdemu spodobać - taka trochę podobna do
wazeliny, przez co krem nie wchłania się od razu, ale dzięki temu stopy
są długo nawilżone.
Na bardziej obszerne recenzje tych kosmetyków zapraszam tutaj :)