środa, 31 sierpnia 2011

Wakacyjne denka + wyrzutka


Zużycia z lipca i sierpnia:

1. CZTERY PORY ROKU DEZODORANT NOWEJ GENERACJI NATURAL ZIELONA HERBATA
Ślicznie pachnie zieloną herbatą i jest bardzo wydajny, ale zupełnie nie radzi sobie w sytuacjach, kiedy się pocimy. Wiele razy podrażnił mi skórę. Jako antyperspirant nie pozostawia na ubraniach białych śladów.
2. AVON PLANET SPA TROPIKALNA KURACJA PARAFINOWA Z MASŁEM SHEA I IMBIREM DO DŁONI I STÓP
Idealna jak dla mnie, o bardzo przyjemnym tropikalnym zapachu i fajnej konsystencji. Produkt jest bardzo wydajny, wygładza i nawilża skórę stóp (nawet przy stosowaniu raz w tygodniu).
3. ZIAJA NATURALNY KREM OLIWKOWY
Z pewnością lżejsza formuła niż masło kakaowe. Poleciłabym go raczej na noc (jest dosyć tłusty). Ciężko się wchłania, ale pod makijaż nadaje się idealnie.
4. ZIAJA OGÓRKOWY TONIK DO TWARZY
Stosowałam go, bo stosowałam, ale po co, to właściwie nie wiem... Nie zrobił z moją skórą dosłownie nic - ani nie zaszkodził, ani nie pomógł. To fakt, jest delikatny, a brak obecności alkoholu w nim jest niewątpliwie odczuwalny. Zapach ogórka jest odświeżający, ale to by było na tyle. Zupełnie nie wpływa na przetłuszczanie się cery, czy oczyszcza - też nie jestem do końca przekonana.
5. AVON POŁYSKUJĄCY BALSAM DO CIAŁA Z WITAMINĄ E O ZAPACHU WANILIOWO-MALINOWYM
Jak dla mnie totalny bubel. Pachnie tylko na początku, zostawia na skórze połysk i delikatny zapach. Po wniknięciu w ubranie pozostawia na nim niemiłosierny smrodek (nie jest to ten zapach, który wydobywa się po wtarciu w skórę). Nawilża ciało na krótki czas i bardzo ciężko się wchłania.
6. HEAD & SHOULDERS SZAMPON PRZECIWŁUPIEŻOWY Z ODŻYWKĄ 2W1
Dzięki niemu pozbyłam się łupieżu już po dwóch myciach. Bardzo wydajny produkt, dobrze się pieni. Pozostawia przyjemne uczucie chłodu po umyciu. Ma jednak jedną wadę - odżywka faktycznie w nim nie istnieje (bez użycia dodatkowej włosy były matowe i sianowate).
7. PRÓBKI (brakuje na zdjęciu Hipoalergicznego żelu pod prysznic BIAŁY JELEŃ z mlekiem kozim  - gdzieś mi się zapodziała saszetka)
  • Hipoalergiczny żel do higieny intymnej BIAŁY JELEŃ z bławatkiem - ładny, delikatny zapach, nie podrażnia skóry, saszetka starczyła na 3-4 zużycia
  • Hipoalergiczny żel pod prysznic BIAŁY JELEŃ z mlekiem kozim - żel jak żel, nie zachwyca niczym specjalnym, nie podrażnia i ma delikatny zapach, saszetka wystarczyła na kilka zastosowań 
  • Hipoalergiczny szampon BIAŁY JELEŃ z naturalnym chlorofilem - pomyłka roku, bezzapachowy, bardzo słabo się pieni (chociaż zawiera SLS), pozostawia włosy matowe i puszące się
  • Hipoalergiczny szampon BIAŁY JELEŃ z czystą bawełną - szampon wspaniale pachnie białą herbatą, dobrze się pieni, pozostawia włosy błyszczące i łatwe do rozczesania
  • Szampon przeciwłupieżowy PIROLAM - nie wiem, jak działa, bo nie mam już łupieżu, ale dobrze się pieni (chociaż nie zawiera SLS) i włosy dobrze się rozczesywały
  • PERFECTA Silikonowy fluid matujący - 03 cappuccino - bardzo dobrze matuje i trzyma się cały dzień, odcień taki jak w nazwie, a dodatkowo pachnie jak cappuccino!
8. WYRZUTKA - WIBO CASHMERE TOUCH PODKŁAD Z KOLAGENEM MORSKIM ODCIEŃ 02
Produkt się przeterminował i zaczął nieładnie pachnieć, chociaż dobijał już denka. Bardzo ciemny odcień, nawet w lecie wydawał się dla mnie za ciemny. Ciężko go rozsmarować na skórze (po wchłonięciu jej barwa staje się nienaturalna). Nawilża i matuje, ale tylko na kilka godzin. Nie polecam.

Recenzje większości z tych produktów znajdziecie na moim blogu - http://sysunia1986.blogspot.com/
Zapraszam serdecznie :)

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

TheRedRibbon - pierwsze zużycia lipcowo-sierpniowe

Tonik oczyszczający Corine de Farme - bardzo przyzwoity produkt, przyjemnie się go używa, ma ładny zapach (który na początku stosowania mi przeszkadzał ale teraz bardzo go lubię), dobrze oczyszcza skórę z resztek makijażu, można nim nawet przetrzeć oczy i nic nie szczypie. Plusem jest również naturalny skład bez parabenów, opakowanie z pompką oraz cena. Zużywam właśnie drugie opakowanie i pewnie kupię kolejne.

Tonik odświeżający Corine de Farme - tonik dobry ale zdecydowanie wolę wersję oczyszczającą. Po tamtym mam wrażenie skóra była świeższa, bardziej oczyszczona, tu takiego komfortu nie ma. Zapach ładny o ile ktoś lubi róże, i tutaj plus - zawiera ekstrakt z róży damasceńskiej.

Krem do mycia twarzy Balea - jak dla mnie bubel. Produkt przeznaczony jest do skóry suchej i wrażliwej i o ile z tym pierwszym jeszcze mogę się zgodzić to już z drugim nie bardzo. Moja skóra bardzo wrażliwa nie jest ale przy każdym stosowaniu tego kremu reagowała pieczeniem, znacznie zmniejszało to komfort stosowania. Poza tym krem moim zdaniem właściwości oczyszczające ma raczej marne, kiepsko radzi sobie z makijażem, z samym myciem twarzy też, za każdym razem miałam wrażenie niedomycia. Plusów w tym produkcie nie widzę żadnych.

Krem do rąk 5% urea Isana - to już moja druga albo trzecia tubka, chociaż właściwie nie wiem dlaczego. Właściwości nawilżające krem posiada dobre pod warunkiem, że nie stosujemy go bardzo często, bo wtedy może wysuszać jak to bywa z mocznikiem. Zostawia na skórze nieprzyjemny film, zapach również mi niezbyt odpowiada. Ot zwykły krem za 5zł, do stosowania na noc ujdzie.

Krem do stóp na pękające pięty Maxulg - problemu z pękającymi piętami nie mam ale z suchą i szorstką skórą owszem. Przy systematycznym stosowaniu radzi sobie dobrze. Producent zaleca smarowanie stóp 2 razy dziennie, ja robiłam to tylko na noc i już po kilku dniach było widać efekty.

Odżywka do paznokci Teflon Tuff Sally Hansen - bardzo lubię tę odżywkę, jako jedyna poradziła sobie z moimi paznokciami na tyle, że przestały się łamać jak szalone. Są teraz znacznie twardsze i mocniejsze. Stosowałam ją przez ładnych parę miesięcy jako bazę pod lakier kolorowy, czasem również jako top coat. Nie jest to produkt bez wad, nie zapobiega rozdwajaniu paznokci, pod koniec opakowania gęstnieje, tworzy bąbelki i utrudnia schnięcie lakieru, dlatego ta resztka ląduje do kosza. Mimo wszystko uważam, że to produkt godny uwagi, zwłaszcza za cenę na allegro.

Hydrożel nawilżający Active Hydrating Olay - poziom nawilżenia mi odpowiada, nie zostawia filmu na twarzy, nadaje się pod makijaż, podkład się na nim dobrze rozprowadza. Jak dla mnie bardzo przyzwoity krem na dzień, zwłaszcza na letnie upały.

środa, 17 sierpnia 2011

Kolejne z sierpnia

Sierpień jest całkiem udany jeśli chodzi o zużycia.
  • Emulsja matująca Purritin Iwostinu. Przede wszystkim nazwa jest zupełnie nietrafiona, bo ani to emulsja ani matująca. Konsystencja lekkiego kremu, trochę żelowa. Mojej skóry nie matuje wcale (a chyba powinna to być podstawowa funkcja), ale sebum nie wariuje za mocno, więc jest jakiś plus. Błyszczę się zatem nadal, ale po innych specyfikach błyszczałam się gorzej. Liczyłam na działanie antybakteryjne, no i tu też bez szału. Nie ogranicza powstawania zmian, nie leczy istniejących. Trochę nawilża, szybko się wchłania, współgra z makijażem, jest bardzo wydajna. Wielki plus za higieniczne opakowanie i większą od innych kremów pojemność.
  • Krem do depilacji pach, rąk i okolic bikini Eveline. Usuwa włoski, ale nie wszystkie i niedokładnie. Trzeba trzymać go dłużej niż zaleca producent, żeby jakoś działał. Na mojej skórze powoduje dość poważne podrażnienia. Zapach mi nie przeszkadza, w produktach tego typu nie liczę na nic przyjemnego.
  • Płyn micelarny do demakijażu z wyciągiem z 3 herbat Yves Rocher. Oczyszcza nieźle, chociaż nie idealnie i nie przy pierwszym waciku. Trzeba przemyć twarz zwykle dwa razy i zużyć więcej płynu. Nie nawilża jakoś specjalnie, zostawia na twarzy denerwującą, lepkę powłoczkę, przez co zawsze muszę użyć po nim hydrolatu. U mnie płyn nie wywołał żadnych podrażnień ani przesuszeń. Z makijażem oczu radził sobie bardzo dobrze, nawet lepiej niż niejeden płyn przeznaczony tylko do tego celu. W cenie regularnej jest za drogi, ale myślę że nawet w promocji się na niego nie skuszę, bo znam lepsze płyny za mniejszą cenę.
  • Zmywacz do paznokci Anet. Ostatnio o nim pisałam, znów musiałam poratować się zakupami w kiosku. KLIK
  • Odlewka wody perfumowanej Parisienne Yves Saint Laurent. Zachwyciłam się nią (choć nie od razu) na tyle, by kupić cały flakon. Zachęcam do testów tego zapachu.


środa, 10 sierpnia 2011

Powrót Orlicy w wielkim stylu - pierwsze sierpniowe zużycia

Hej hej, mam nadzieję, że część z Was mnie jeszcze pamięta ;) 
Jako, że odwyk porzuciłam na jakiś rok, niewiele przez ten czas kupowałam, ale jednak zapasy mam nadal - trzeba z nich wreszcie zejść ;)
Kiedy napisałam do Kamili o przywrócenie mnie na tego bloga, okazało się, że przywrócona owszem, zostałam, ale od razu z powrotem do rangi administratora bloga. Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko temu, żebym znowu ja tutaj pilnowała porządku :P

Żeby wkupić się w Wasze łaski, przedstawiam moje pierwsze zużycia sierpniowe:

Maseczka do włosów przetłuszczających się WAX - na pewno wzmocniła mi włosy, były po niej bardziej puszyste i miękkie - w pozytywnym sensie. Natomiast nie zaobserwowałam żadnych zmian w kwestii przetłuszczania się włosów.
Farmona - olejek kąpielowy Brazylijska Pomarańcza - oszczędzałam go jak tylko się da, aż się przeterminował, wtedy używałam go przez cały tydzień, żeby zużyć, a nie wyrzucać. Pachnie bardzo naturalnie, uwielbiałam się zanurzać w gorącej wodzie nim pachnącej. Pieni się i można się nim porządnie umyć ;)
Isana - żel do golenia do skóry wrażliwej - z tego co wiem, został wycofany/zastąpiony, a szkoda, bo to bardzo fajny produkt. Nie ma mowy, żeby skóra była podrażniona po goleniu z jego użyciem, jest wręcz aksamitnie gładka (nawet kolejnego dnia po goleniu).
Antidral - chyba nie muszę go nikomu opisywać - to mój cudotwórca. Nie sądziłam, że coś może być tak skuteczne, po jego użyciu przez kilka dni skóra pod pachami nie była nawet wilgotna. Inna sprawa, że swędziała jak diabli ;) Teraz przerzuciłam się na tańszego i delikatniejszego Blokera Ziai.
Avon - sztyft przeciw wypryskom - owszem, wysuszał wypryski, ale nic więcej nie robił, znam lepsze preparaty tego typu.
  
Na koniec mała prywata - postanowiłam zadebiutować z blogiem kosmetycznym (pazurkowy oczywiście nadal prowadzę ;)) i chciałabym mieć Was jako czytelniczki ;)

Z początku sierpnia

W sierpniu poszło do kosza już kilka opakowań.
  • Szampon wzmacniający do włosów przetłuszczających się i ze skłonnością do wypadania Joanna Rzepa. Dokładnie przeznaczony do moich włosów - bardzo przetłuszczających się i okresowo wypadających. Jedyne co naprawdę robi dobrze to oczyszcza. Idealnie myje włosy z brudu, kurzu, maseczek, olejów itp. Ma rzadką konsystencję, perłowy kolor, jest niewydajny, zapach taki sobie, ale do przeżycia. Niestety nie wpływa znacząco ani na przetłuszczanie ani wypadanie włosów.
  • Hydrolat geraniowy z Biochemii Urody. Świetnie nawilża, oczyszcza, łagodzi i reguluje sebum. Do tego ma genialny zapach - słodki, sugestywny, trochę ciężkawy, hipnotyzujący. Można go używać dla samego zapachu ... Porównując go z moim ulubuionym oczarowym wypada nieco słabiej. Nie działa tak zbawiennie na wypryski czy powiększone pory skóry.
    Na pewno kupię jeszcze nie raz na zmianę z oczarem. Przez ten słodkawo-ciężkawy zapach według mnie bardziej nadaje się na sezon jesienno-zimowy.
  • Krem wyszczuplająco - ujędrniający Kolastyny z serii Slim Body. Na pewno dobrze nawilża i nieco ujędrnia skórę, jednak z większymi problemami czy utratą centymetrów sobie nie poradzi. Przyjemnie chłodzi, pachnie lekko mentolowo, szybko się wchłania, ale jest niewydajny i dość rzadki jak na preparat tego typu. Mam wrażenie, że dzięki niemu powstrzymałam rozwój pomarańczowej skórki, ale na obecne nierówność pomógł niewiele. Polecam przede wszystkim w celach profilaktycznych.
  • Lakier do stempelków Nail Art od Essence. Na początku buteleczki jest naprawdę idealny do tworzenia stempelkowych wzorków - świetnie napigmentowany i kryjący, nie wysycha szybko na stemplu, bardzo ładnie się odciska. Kiedy potraktujemy go dobrym top coatem jest wręcz niezniszczalny - nic się nie zmazuje ani nie odpryskuje. Niestety po połowie buteleczki lakier mocno wysechł i wykonanie nim wzorków jest niemożliwe, bo zanim dostanie się na płytkę jest suchy na pędzelku. Jestem zmuszona wyrzucić zaschniętą końcówkę.


poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Zużycia Hawy #3


Ten tytuł to trochę przekłamanie - nadal stosuję mnóstwo kosmetyków, nie mogąc doczekać się sprawdzania kolejnych (a w niektórych przypadkach, niestety - efektów), ale sporo wyjeżdżam i minimalizując bagaż, gdzie się da zostawiam zużyte butelki i słoiczki. W tym miejscu powinnam też przeprosić Was, że ostatnio tak rzadko zaglądam na Wasze blogi - nie mam sieci lub czasu na sieć tak często, jak bym chciała. Jutro wyjeżdżam po raz ostatni i obiecuję, że przez kilka tygodni będę bardziej aktywna.

No to do dzieła!

Tym razem kilka rozczarowań. Przede wszystkim szampon do włosów kręconych Strictly Curls Marc Anthony. Liczyłam na naprawdę dobry kosmetyk i widoczne efekty, np. w postaci pięknie utrwalonych, sprężystych loków. Efektów albo nie było, albo były - fatalne. Szampon miał nawilżać i regenerować suche kręcone włosy, tymczasem wręcz przeciwnie, wysuszał je jeszcze bardziej, co powodowało, że nadzwyczaj często miałam na głowie zamiast loków, co ty dużo mówić, siano! Szampon zawiera witaminę E, która dotychczas wspaniale odżywiała moje włosy, a tym razem, nie wiem, za mało jej tam;)? Najgorsze przyszło jednak pod koniec butelki - uwaga, uwaga: łupież! Szybko się go pozbyłam, ale jednak, po raz pierwszy w życiu BYŁ. Fatalnie! Ładna i duża (380 ml) słoneczna butelka to małe pocieszenie, prawda?

Sytuację uratowałam odżywką i balsamem do włosów Klorane z linii Papyrus. Pisałam już o nich TUTAJ. Nie ma co się rozpisywać kolejny raz: polecam z czystym sercem, skoro moja biedna głowa wróciła do równowagi, to musi być dobre:). Zwłaszcza mleczko okazało się rewelacyjne, doskonale i na długo nawilżając włosy i utrzymując ich skręt.

Bardzo też zadowolona jestem z toniku Pure Skin AA Prestige. Używałam go bardzo długo, bo notka o nim pojawiła się na moim blogu pod koniec marca, a już wtedy byłam w połowie butelki. Tonik nie zawiera alkoholu, ma za to w składzie kwas hialuronowy i witaminę C. Ładnie pachnie i dobrze radzi sobie z resztkami mleczka do demakijażu lub żelu oczyszczającego. No i ta śliczna, duża (400 ml) butelka:).

Bardzo dobrze korzystało mi się też z rozświetlającego korektora pod oczy Bourjois. Wyposażony jest w miękki pędzelek, który łatwo dociera do najtrudniej dostępnych miejsc pod oczami, nie drażniąc ich. Świetnie i trwale rozjaśnia cienie pod oczami - znikają! Kosmetyk nie spływa ani nie roluje się, jest też bardzo trwały. Dostępny jest w dwóch odcieniach, ja miałam jaśniejszy.

Dwa drobiazgi, które widać po prawej stronie zdjęcia, to śmieszne i tanie kosmetyki do codziennej pielęgnacji "doraźnej". Nawilżająca szminka do ust Alterra ma wazelinowe zapach i konsystencję. Dość twarda, nie rozmazuje się w pudełeczku ani na ustach. Nic rewelacyjnego, ale też nie ma większych wad. Można kupić, można bez żalu próbować innych pomadek. Ot, zużyć, zapomnieć.

Rozbawił mnie za to nagietkowy nieperfumowany krem Ziaja. Ma być półtłusty, jest tłusty jak nie wiem. Ma być do twarzy na dzień, ja nie wyobrażam sobie stosowania go pod makijaż. Przypomina bardzo gęste i bogate kremy na mróz, trudno go rozsmarować i bardzo długo się wchłania. U mnie wylądował na półce z kosmetykami do stóp i tam było jego odpowiednie miejsce. Rzeczywiście zmiękcza wymagającą skórę pięt;). Ziaja chyba sobie z nas zażartowała, ale za 4,40 zł takie żarty całkiem mnie bawią;). TUTAJ napisałam o kremie więcej.

Pozdrawiam, Dziewczyny, i lecę się pakować, bo jutro ruszam na weekend w moje ukochane Tatry:). Po powrocie może notka o tym, jakie kosmetyki (próbki!) zabieram ze sobą do schroniska:).