niedziela, 27 lutego 2011

Lutowe zużycia.

Dziś pokaże wam zużycia w miesiącu luty, których jest  mało :)



1) Yves Rocher, Rose Absolue.
Szmateczka zapachu, który mi się bardzo spodobał.
Jest kobiecy, nie duszący. Ale nie będę się  rozpisywała 
na temat perfum, bo każdy ma inne zdanie,

2) Nivea, Fruity Shine.
Urzekł mnie bardzo zapach tego produktu, który przypomina
mi wakacje, jest bardzo słodki. Czy pomadka nam usta chroni
przed mrozem lub innymi sprawami, tego nie wiem, ale napewno
daje super nawilżenie naszych ust :)

3) Gliss Kur,  natychmiastowa terapia włosy suche i zniszczone (na górze)
Ta terapia w tubce bardzo mi poprawiła stan końcówek moich włosów, które
są zniszczone po prostowaniu włosów. Końcówki są w stanie lepszym, niż 
były kiedyś. Produkt ten starczył mi na 3-4 użycia, przy stosowaniu na
końcówki włosów, a koszt to ok 4 zł, więc taniocha, którą wam polecam.

4) Iwostin, Woda termalna.
Woda termalna, którą w końcu wykorzystałam. Zakupiłam ją w wakacje
podczas gdy jechałam na wakacje do Egiptu. Sprawidziła się fenomenalnie
podczas upałów, wystarczyło tylko spryskać twarz. Czułam, że moja twarz
jest oczyszczona z wszelkich zanieczyszczeń z powietrza. Uzywałam jej również,
gdy musiałam wstać o godzinie 7:00 do szkoły, a nie chciało mi się. Bardzo fajnie
pobudza z rana :D

5) Carex, Hand Gel, Aloe Vera.
Warto mieć to w torebce. Wybrałam opcję z Aloe Verą, która
daje uczucie chłodu na rękach. Można tego użyć w autobusie, w pracy,
w szkole, wszędzie. Ale czy ręce się oczyszczone w 100 % , nie wiem, ale 
na pewno jakieś to oczyszczenie z bakterii jest :)

6) Zmywacz do paznokci, Delia
Zwykły zmywacz, jak zmywacz do paznokci z Rossmanna,
dobrze zmywa nam lakier z paznokci.
7) Joanna, Jedwab, Odżywka w sprayu ułatwiająca rozczesywanie.
Odżywka, którą dostałam dopiero w Carrefourze. Jest wydajna, lekka,
nie obciąża nam włosów.  Włosy po aplikacji odżywki są miłe w dotyku,
łatwo się rozczesują. Można używać ją na mokre włosy, jak i na suche.
Spryskanie na suche włosy daje efekt miękkości włosów. Niestety,
zapach jest trochę drażniący. 



Pozdrawiam, Sylwie36.








Ostatki z lutego

Zużycia z końca lutego to:
  • Żel wyszczuplający z kompleksem antycellulit Lipocell Ziai. Pachnie jak skórka pomarańczowa do ciasta. Ma postać troszkę lepkiego żelu, trudno się wchłania, maże się po skórze. Przez chwilę po użyciu ładnie napina i ujędrnia skórę. Co do długotrwałych efektów to skóra jest nieco wygładzona, spodziewałam się jednak czegoś więcej. Do tego zużywa się w tempie błyskawicznym.
  • Próbka pudru Matt&Smooth w odcieniu Kiss of Sun firmy Pixie Cosmetics. Rewelacyjny puder wykończeniowy! Matuje, przedłuża trwałość mineralnego makijażu, optycznie wygładza skórę (coś jakby efekt fotoszopa). Wystarczy go odrobina, dlatego jest bardzo wydajny. Zaopatrzyłam się już w pełnowymiarowe opakowanie tego cudeńka.
  • Wysuszacz lakieru Quick Dry&Mega Shine My Secret. Aplikacja fatalna - zakraplacz urwał się już przy pierwszym użyciu, przez co olejek chlusta na ubranie, spływa po palcach. Coś tam podsusza, ale jest to raczej złudne wysuszenie. Jak dotknie się paznokci wydają się suche, ale przy wkładaniu butów okazuje się, że lakier jest zupełnie mokry.
  • Kąpiel ziołowa eukaliptus i cytrus Dresdner Essenz. Zakochałam się w tych saszetkach! Ta barwi pięknie wodę na zielono, pachnie eukaliptusem pomieszanym z cytryną, świetnie udrożnia drogi oddechowe.

Styczeń & Luty.

Witam się ze wszystkimi dzielnie zużywającymi Paniami. :)


1. Antyperspirant roll on antybakteryjny Tintin, Ziaja: Mówię mu stanowcze nie i z przyjemnością się z nim pożegnałam. Ma delikatny kwiatowy zapach - to jedyne, co mnie się w nim spodobało.
2. Szampon z serii Heat Defense, Dove: No i kolejny zawód. W niczym nie wsparł moich włosów w kontakcie z wysokimi temperaturami, a na dodatek wywołał u mnie łupież.
3. Clear do włosów farbowanych: Na niego czekałam, mój zbawca. Po łupieżu nie ma śladu, efekty były widoczne już po tygodniu używania.
4. Korektor w pędzelku Stay Natural, Essence: Ładnie zakrywał cienie pod oczami i wszelkie zaczerwienienia. Wada: szybko się skończył. ;)
5. Podkład w musie Soft Touch Make Up, Essence: Nie mam cery tłustej, tylko mieszaną. Skutkiem wybrania tego podkładu była schodząca skóra i ogólne przesuszenie cery. Po prostu nie dla mnie.
6. Pianka do depilacji o zapachu konwalii, Venus: Uwielbiam ją za zapach. ;) Starczyła mi na baaaardzo długo.

Lutowy niewypał :/

Kiepsko mi poszły zużycia w lutym :/ Ale za to w marcu będzie lepiej.


1. żel pod prysznic Kozie Mleko - Ziaja - polubiłam i pewnei kupię :) Nie wysusza, fajnie pachnie. Szkoda, że butelki nie maja dozowników jak żele do higieny intymnej - o wiele łatwiej by się używało.

2. żel pod prysznic - Dove - również polubiłam. Mam wrażenie, że Dove ulepszyło swoje żele, bo miałam kilka jakieś 6-7 lat temu miały paskudna konsystencję - glutowato-żelowato-kremową ;) Mazały się po skórze i kazdy miał tą samą mydlaną nutę.

3. krem nawilżajacy - Fitomed - lepiej spisał się jako krem do ciała

4. odzywka Miracle Moist - Aussie - tą serię oceniam lepiej niż Frizz, ale też wyjątkowego szału nie robi.

sobota, 26 lutego 2011

Próbkowy luty

Chciałam wziąść się w pierwszej kolejności za różne próbki, których trochę mi się nazbierało. Udało mi się zużyć narazie tylko część.




 Szampon Rossmann Babydream

Jak narazie mój ulubiony szampon. Bez silikonów. Odkąd go używam nie mam problemów z rozdwojonymi końcówkami, przesuszonymi a jednocześnie zbyt szybko przetłuszczającymi się włosami. Niestety jest mało wydajny.













 Dove Intensive-Cream

Kupiłam go daawno. Nie lubię go, słabo nawilża moją skórę, poprostu mi nie odpowiada. Zużyłam jakoś, głównie stosując go na kolana czy nogi, na których mam zawsze bardziej przesuszoną skórę. Z tanich kremów wolę kremy np. z Ziaji.







 Olejek myjący Biochemia Urody egzotyczny

Mój zdecydowany hit wśród kosmetyków służących do mycia twarzy. Jest bardzo łagodny dla cery, a przy tym dobrze oczyszcza skórę. Wersja egzotyczna jest świetna, lubię ten zapach:).








 SVR 50+ filtr

Dostalam kilka takich próbek, więc już trochę się z nim zapoznałam. Nie jest zły, ale wolę filtr z Biodermy albo z Avene, który akurat teraz używam. SVR ma zdecydowanie gorszą konsystencję niż te dwa które wyżej wymieniłam. Czasem się trochę zważy i zroluje na twarzy. Poza tym bieli i ten efekt utrzymuje się długo. Nie kupię pełnowymiarowego opakowania.





 Clinique 3-step

 Nie polecam! Żel do mycia twarzy wysuszył mi skórę, mimo, że użylam go tylko dwa razy (od razu była nieprzyjemnie ściągnięta). Chusteczki nasączone tonikiem to sam alkohol... po którym moja cera była podrażniona i zaczerwieniona. Nawilżacz z nich najlepszy, ale i tak średni (średnie nawilżenie). Mi zupełnie ten zestaw nie pasuje.


 Body Butter Eco Tools

Próbka masełka do ciała, które dostalam przy zamówieniu pędzli Eco Tools. Bardzo fajne:). Przyjemna gęsta konsystencja, świetnie się rozprowadza. Zapach przypomina mi serię Bielendy Powitanie z Afryką, bardzo mi się podoba. Dobrze nawilża.







 Farmona Sweet Secret Ciemna Czekolada i Orzech Pistacji - masło do ciała

Miałam kiedyś pełnowymiarowe opakowanie tego masła. Bardzo podoba mi się zapach, jest taki apetycznyy :D. Nawilżenie takie sobie. Konsystencja przyjemna.

piątek, 25 lutego 2011

Lutowe zużycia.

Witajcie :)
To mój pierwszy post na tym blogu i mam nadzieję,że zostanę z Wami na dłużej.Przejdźmy do rzeczy:

1.Tonik Avon,Clearskin - na początku myślałam, że będzie ok. Z czasem jednak twarz zaczęła mnie strasznie piec,szczypać, była podrażniona i czerwona. A wągry,które miały więcej się nie pojawiać i tak "wyskakiwały". Więcej nie kupię.
2.Garnier Czysta Skóra 3w1 żel myjący,peeling, maseczka. Stosowałam jako peeling i maseczkę. Czułam,że moja skóra jest oczyszczona.Maseczka pozwalała eliminować nadmiar sebum.Wielki plus za mega wydajność. Napewno kupię jeszcze nie raz.
3.Adidas, antyperspirant w sztyfcie - skończył się w błyskawicznym tempie, nie chronił przed poceniem się (jedynie przed nieprzyjemnym zapachem),zostawiał białe ślady na ubraniach. Plus za przyjemny zapach.


4.Natural Emotion, balsam do ciała z witaminą E - mam z wymianki na początku użyłam może 2 razy odstawiłam bo nie mogłam znieść zapachu.Dałam mu jednak drugą szansę i stosowałam go jakiś czas pożniej codziennie na noc,zapach już nie był taki nie do zniesienia (kobieta zmienną jest:)), utrzymywał się na ciele do rana, a skóra była naprawdę miękka w dotyku i wygładzona.Konsystencja mogłaby być bardziej gęsta.Pod koniec miałam trudności z wydobyciem balsamu musiałam odkręcać dozownik i "wytrząsać" zawartość.

Zostało " na dnie" (więc na pewno zużyję do końca miesiąca) :
5.Joanna Naturia, Peeling z grejpfrutem wygładzjący - znany chyba wszystkim więc nie będę się rozpisywać.Mój faworyt zaraz po Kiwi :)
6.Ziaja,Masło kakaowe - jak wyżej :) nosze zawsze przy sobie bo wiele miejsca nie zabiera, najczęściej stosuję zaraz po solarium. To już "któreś" moje opakowanie.
7.Avon Care, krem do rąk i paznokci z witaminą E - mi jak najbardziej odpowiada.Lubię treściwe kremy. Z paznokciami nic nie zrobił,ale fajnie nawilża łapki.Stosuję go najczęściej na noc.
Pozdrawiam. Hoe :) 

czwartek, 24 lutego 2011

Pierwszy giveaway


Na zużyciowym blogu nadszedł czas na mały giveaway. Do wygrania:
- Cienie do powiek Luxus firmy Paese nr 110
- Cień do powiek Magic Dust firmy My Secret nr 205
- Kredka brązowa do oczu Couleurs Nature Yves Rocher
- Kredka czerwona do ust z temperówką Butterfly Verona
- Zestaw cieni do brwi Essence
- Błyszczyk He'f Favorite Lip Gloss Playboy
- Błyszczyk holograficzny Wibo
- Oliwka do skórek o zapachu frezji Reni Nail
- Lakier do paznokci firmy Paese nr 103
- Lakier do paznokci Strong Nails Euphora nr 43
- Maseczka do twarzy Aktywna Soja Dax Cosmetics
- próbki kremów Garnier, Soraya, Mincer
- próbki cieni Sephora
oraz dwie pary srebrnych kolczyków-rybek mojego autorstwa :)
Większość kosmetyków jest nowych, niektóre są testowane.

Warunkiem uczestnictwa w losowaniu jest publiczne obserwowanie naszego bloga.
Dodatkowe losy można uzyskać:
- informując o naszym giveaway na swoim blogu, ze zdjęciem i linkiem do tego posta - 1 los
- dodając nasz blog do blogrolla - 1 los
- umieszczając na naszym blogu post ze swoimi zużyciami (co najmniej trzech kosmetyków ze zdjęciem i krótkimi recenzjami) - aż 3 losy! Żeby móc opublikować post, wyślij najpierw swój mail, którego używasz przy logowaniu na blogspot na: kamilans@poczta.fm.
Poza tym każda osoba, która do tej pory wpisała komentarz na naszym blogu, otrzymuje także dodatkowy los.
Prosimy o wpisanie komentarza pod tym postem z mailem kontaktowym i informacjami o dodatkowych losach.

Na wpisy i posty czekamy do 20 marca do godziny 20:00.
O godzinie 22:00 zostanie ogłoszony wynik losowania :)

wtorek, 22 lutego 2011

Zapowiedź niespodzianki





Bardzo się cieszymy, że przybywa obserwatorów na naszym blogu. Kiedy dobijemy do setki, uczcimy to małym rozdaniem.

piątek, 18 lutego 2011

Kolorówka - to, co cieszy najbardziej


Zużyłam kilka kosmetyków do makijażu. Do kosza poleciały:
  • Tusz do rzęs Bell Push Up Mascara. Mój ulubiony, nie będę więcej szukać i nigdy nie skuszę się na inny, bo zwykle źle się to kończy. Żadnym innym tuszem nie udało mi się uzyskać tak pięknych rzęs. Wyglądają jak sztuczne, po prostu firaneczki - idealnie wydłużone, podkręcone, GRUBE i jakby zagęszczone. Tusz nie osypuje się, nie kruszy, nie tworzy grudek i pokrywa nawet najkrótsze rzęsy. Wytrzymuje cały dzień w niezmienionym stanie! Cena śmieszna w porównaniu do jakości, świetne opakowanie w moim ukochanym kolorze. Do tego jest bardzo wydajny, bo nie wysycha przez wiele miesięcy.
  • Błyszczyk Vipera Sweet & Wet nr 5. Genialny! Najlepszy wśród moich błyszczydeł (w końcu zużycie o czymś świadczy). Pokrywa usta pięknym, kremowym odcieniem ciemnego, brudnego różu, nie ma drobinek, cudnie lśni i sprawia, że usta są pełniejsze, bardziej ponętne. Nie klei się, nie lepi ust, nie zbiera w załamaniach, jest trwały, ma owocowy zapach (ale nie sztuczny), przyjemny smak. Na początku przeszkadzał mi jedynie aplikator, ale nauczyłam się szybko nim posługiwać. Na pewno kupię jeszcze nie jeden, ale jak trochę pozużywam pozostałych.
  • Błyszczyk o smaku gumy balonowej Lip Smacker. Taki przyjemny gadżecik, właściwie fajny tylko ze względu na obłędny smak i zapach gumy balonowej. Nietrwały, szybko się zużywa, ma małą pojemność i za krótki aplikator. Pewnie kiedyś skuszą mnie inne smaki.
Do tego zużyłam pierwszy w życiu cień! Jeden z pośród moich 192 kolorów. To cień z paletki Butterfly Dance&Shadow, wklejałam Wam jego dziurę jakiś czas temu.


czwartek, 17 lutego 2011

Zużycia: Szóstka w koszu

W tym miesiącu znowu udało mi się sporo zużyć :) miałam nadzieję, że wykończę trochę więcej i może coś z kolorówki, ale na razie jestem chora i w ogóle się nie maluję, nie chce mi się też za bardzo smarować kremami itp.


Żel witaminowy Lirene - jaśminem na pewno nie pachnie; ciężko napisać o nim coś dobrego czy złego - ot taki zwykły żel pod prysznic, nic szczególnego. Nie kupię go ponownie ze względu na zapach, trochę mnie zmęczył pod koniec opakowania.

Szampon Dora - szampon, który chciałam skończyć jesienią, a on ciągle był i był i był - to chyba zasługa jego konsystencji, która jest żelowa i bardzo skoncentrowana, co sprawia, że szampon jest niesamowicie wydajny. Nie wysusza i nie plącze włosów, stają się one świeże i mniej się przetłuszczają, ale przy regularnym stosowaniu może trochę wysuszyć skórę głowy.

Pianka do golenia Isana - wszystkim znana, nie trzeba jej przedstawiać. Bardzo ją lubię i używam od wielu lat, nie ustępuje w niczym markowym piankom - kupuję ją tylko w promocji - warto porównać cenę i pojemność, bo czasem taniej jest kupić coś innego.

Maska z aminokwasami Pantene - ostatnimi czasy używam przede wszystkim odżywek - po jaką maskę bym nie sięgnęła to mnie totalnie rozczarowuje (działają o wiele słabiej niż odżywki). Ta maska na szczęście rzeczywiście jest maską. Pięknie pachnie, bardzo lubię zapach Panetne, takie kwaskowate jabłka; nie spływa z włosów. Po spłukaniu włosy są gładkie, łatwo je rozczesać. Tuba wykonana jest z miękkiego, giętkiego plastiku i łatwo z niej wycisnąć kosmetyk.

Peeling Pat&Rub - ja + on = love-hate relationship; gdy udało mi się skończyć jedno opakowanie dostałam w prezencie drugie... możecie sobie wyobrazić moją minę; peeling raz jest super zdzierakiem, a raz w ogóle nie czuję drobinek. Polecam używać na suchą skórę albo bardzo delikatnie zwilżoną. Pięknie pachnie, ale bardzo mocno, kto wąchał inne kosmetyki Pat&Rub ten wie o czym piszę. Znam fajniejsze kosmetyki tej marki, chociaż moja mama bardzo go lubi;)

Balsam z mocznikiem Topicrem - na początku go nie znosiłam, zaczęłam wątpić, że ma mocznik w składzie, ale po tygodniu zaczął działać i rano budziłam się z miękką, nawilżoną skórą. Jest w miarę lekki, ale dobrze radzi sobie z nawilżeniem i wygładzeniem, gdyby nie zapach byłby moim ideałem - wolę bezzapachowe kremy do ciała.

środa, 16 lutego 2011

Przedstawiam Wam perełki, przeciętniaków i badziewiaków ostatnich tygodni.

  • Bioderma płyn micelarny - nie będę się rozpisywać, wszyscy wiedzą o co chodzi. Obecnie testuję micel La Roche Posay, ale nie zmywa makijażu tak dobrze, choć też jest bardzo dobry.
  • Pianka do golenia Joanna z ekstraktem z melona - wow! Jestem pod wrażeniem - wydajność i jakość porównywalna do znacznie droższych pianek dla kobiet Gillette. Ostatnio kupiłam na zapas dwie pianki Gillette bo były w promocji po 12 zł, ale jeśli się skończą i będę musiała kupić coś innego, wrócę do pianki Joanny.
  • Collistar - żel do mycia twarzy do skóry tłustej (próbka) - całkiem spora próbka, która pozwoliła mi stwierdzić, że nie jest to produkt dla mnie. Bardzo gęsta konsystencja, glutowata, ładny zapach, oczyszczanie ok rano, na wieczór za słaby (zmywam żelami pozostałości makijażu, więc ten żel okazał się zbyt łagodny). W naszym pięknym kraju nad Wisłą Collistara można do stać w Douglasach. Włoska marka z wyższej półki, której mam zamiar dać jeszcze szansę (na przetestowanie czeka pełnowymiarowe 50 ml kremu z tej samej serii, ale otworzę dopiero wiosną). 
  • Tołpa - balsam wygładzająco-ujędrniający - raczej do niego nie wrócę. Konsystencja dosyć lekka, zapach średni (może to zasługa torfu), nawilża nieźle, ale na przesuszone łydki potrzeba czegoś więcej. Jeśli kupować, to tylko w promocyjnej cenie (często zdarza się w Superpharm).
  • Cetaphil Dermoprotektor do ciała i do twarzy - właściwie nie powinien znaleźć się w tym zestawieniu bo dostałam resztkę od koleżanki do przetestowania. Co dziwne, nałożony na świeżo ogolone nogi nieco mnie piekł. To podobny kosmetyk do Physiogelu, ale uważam, że Physiogel jest lepszy. Podejrzewam, że skuszę się na przetestowanie jakiejś innej wersji Cetpahilu bo apteczne kosmetyki uwielbiam.

wtorek, 15 lutego 2011

Księżniczkowe zużycia

Rozkręcam się coraz bardziej ze zużyciami. Bardzo mnie to cieszy! Po ostatnich porządkach w mojej kolekcji muszę przyznać, że już niedaleko do mojego idealnego zbioru pielęgnacji.


Pożegnałam się z:
  • Żelem pod prysznic Les Plaisirs Nature Yves Rocher o zapachu mandarynki. Miałam go baaaardzo długo. Nie lubię żeli o tak dużych pojemnościach, bo szybko mi się nudzą, a szczególnie zapachy cytrusowe. Żele YR są gęste, bardzo wydajne, dobrze się pienią i mają intensywne zapachy. Szkoda że nie ma jakiejś pośredniej pojemności pomiędzy 50 a 400 ml. Tęsknię za moją ukochaną, wycofaną gruszką.
  • Szamponem Polleny Malwy z czarną rzepą. Świetnie oczyszcza włosy z brudu, środków do stylizacji, olejów itd. i to jego jedyna zaleta. Liczyłam przede wszystkim na to, że przedłuży świeżość moim włosom, a tymczasem przetłuszczają się nadal i muszę myć je codziennie. Jest rzadki, mało wydajny, pieniący się tak sobie. Oczywiście plącze włosy jak każdy szampon bez silikonów. Zapach specyficzny, można się przyzwyczaić.
  • Spray'em ułatwiającym rozczesywanie włosów dla księżniczek z Rossmanna. Przede wszystkim rewelacyjnie spełnia swoją podstawową funkcję, czyli pomaga w rozczesywaniu. Trzeba nałożyć go na włosy, wetrzeć i poczekać 2-3 minuty, żeby mógł zadziałać. A wtedy wystarczy tylko włożyć we włosy grzebień i same się rozczesują. Daje sobie radę nawet po zastosowaniu szamponu ziołowego plączącego włosy bez nakładania odżywki. Mam wrażenie, że odkąd używam tego sprayu włosy stały się nieco mocniejsze i mniej podatne na złamania. Pachnie przyjemnie, ma prześliczne opakowanie. Jedyne do czego mam zastrzeżenia to dozownik - mógłby rozprowadzać spray jak mgiełkę, a nie prosty strumień.
  • Kremem dla księżniczek z Rossmanna. Poza słodkim opakowaniem i całkiem niezłym zapachem (taka landrynka), który niestety po pewnym czasie już się przykrzy, nie ma żadnych zalet. Nie miałam odwagi użyć go do twarzy, smarowałam nim na zmianę stopy i ręce. Nie nawilża, ale pozostawia taki denerwujący film (jakby matowy), a przy tym ściąga. Nie zauważyłam żadnego pozytywnego wpływu na skórę podczas jego używania.
  • Żelem ze świetlikiem i aloesem pod oczy i na powieki Flos Lek. Uwielbiam jego delikatną, żelową konsystencję i to, że błyskawicznie się wchłania. Można go bez problemu używać pod makijaż - nic nie spływa, nie świeci się, nie roluje. Rewelacyjnie niweluje zmęczenie, opuchliznę, niewyspanie. Mógłby być co prawda bardziej wydajny, ale nie czepiam się przy tej cenie.
  • Kąpielą ziołową 'Lawenda' Dresdner Essenz. Zabarwia wodę na kolor atramentu, świetnie się pieni i przede wszystkim genialnie i bardzo intensywnie pachnie lawendą. Właściwości pielęgnacyjnych raczej nie ma, ale wrażenia aromaterapeutyczne zapewnione.

niedziela, 6 lutego 2011

Zakończenie stycznia

Troszę mi się zapomniało o ostatnich styczniowych zużyciach, ale nadrabiam

^ 10 in 1 miracle nails - Essence - ma szerokie zastosowanie: jako odżywka, jako baza, jako top coat. Ma nawilżać, wzmacniać, chronić lakier itp. Byłam zadowolona :)
^ tonik Bourjois
^ tusz False Lash Effect - MF

^ krem do ciała SSS - Avon - taki sobie. Twardy, trochę tępy i źle się nim smaruje. Można spóbować, ale jak dla mnie bez rewelacji - tzn nawilża nienajgorzej, ale komfort używania jest dla mnie nie za bardzo ... 

^ świąteczny żel - Oriflame - po prostu mujadło pod prycznic. Zużyłam bez większych zachwytów. Zapach też taki sobie - mieszanka światecznych aromatów (pomarańcza, cynamon, piernik chyba trochę wanilii też) z której nic szczególnie nie wybija.

W styczniu zużyłam też 2 maseczki w saszetkach z Ziaji: regenerująca i nawilżającą:

Tylko kolorówka.........

Na półce z kosmetykami pielęgnacyjnymi zawieszam flagę zwycięstwa. Dzielnie przegrzebując czeluście pełne opakowań nareszcie osiągnęłam upragniony cel - czyli mam tylko takie kosmetyki których używam na bieżaco. Nie bede już zamieszczać zdjęć pustych opakowań kosmetykówpielęgnacyjnych gdyż to mija się z celem,ponieważ denka będą cały czas lecz będą to denka niekoniecznie oczekiwane. A wiążące się tylko z kolejnymi wydatkami :(

Teraz na poważnie podchodzę do zużywania kolorówki. I tylko takie zwycięstwa bedę chciała dokumentować. Będzie ciężko...

fluid Lirene City matt - klasyk do którego wracam regularnie - niegdy mnie nie zawodzi. (liczba pozostałych fluidów do zużycia - 4 )


Błyszczyk do ust watershine Maybelline - oto co dałam radę wygmerać - reszta tkwi w środku nieubłagalnie. Ale z racji że jest on na pewno już przeterminowany- nie będę się  upierać.  (liczba błyszczyków w kolejce do zużycia - duuuuuuuuuuuża)
 Kredka do oczu Golden albo Ruby Rose nie pamiętam dokładnie gdyz ta kredka tez towarzyszy mi już multum czasu. Dobrnełam do tego punktu gdyż dalej już nie ma wkładu  :(
A na koniec jedna z licznych butelek perfum. Przy zakupie była super ale jednak to nie to. Cieszę się że się z nią rozstaję. 

piątek, 4 lutego 2011

Udany początek lutego


Minęło tylko kilka dni lutego, a ja mam już na koncie całkiem niemało zużyć. Poleciało:
  • Masło do ciała Czekolada&Pistacje Farmony. Jest gęste i treściwe, dość opornie rozprowadzające się na skórze. Bardzo dobrze i długotrwale nawilża, dla mojej normalnej skóry jest w sam raz. Co do zapachu to na początku byłam nim rozczarowana. Z opakowania wydobywa się zapach sztuczny i mdły, przy smarowaniu także nie zachwyca, ale posmarowana nim skóra pachnie wyśmienicie - naturalnie, jak słodka czekoladka (nie wyczuwam pistacji, no i może nawet lepiej). Masełko odrobinę barwi skórę, a że wolno się wchłania to zdarza mu się ubrudzić pidżamę. Mogłoby być bardziej wydajne, ale za tą cenę nie ma co narzekać.
  • Krem przeciwzmarszczkowy na dzień i na noc z Fito-retinolem Perfecta Cera Mieszana Dax Cosmetics. Posmarowana nim twarz od razu go pochłania i staje się idealnie matowa, jakby pokryta pudrem. Co więcej mat nie znika z naszej twarzy przez długie godziny! To naprawdę duży sukces! Komfort używania jak najbardziej na plus - przyjemna konsystencja kremu-musu, delikatnie bananowy zapach, łatwe rozprowadzanie, szybkie wchłanianie. Do tego gustowny, szklany słoiczek, co przy kremach w tej cenie jest rzadkością. Niestety nie działał na zmarszczki (które już posiadam). Mógłby też choć odrobinę nawilżać - wiem, że nie jest od tego, ale jako krem do stosowania na dzień i na noc powinien chociaż w małym stopniu.
  • Odżywka Nailgrow Miracle Sally Hansen. Kiedyś używałam jej systematycznie i miała najlepszy wpływ na moje paznokcie. Przestawały się łamać, rozdwajać i naprawdę wzmacniały. Ostatnio używam jej rzadko, a teraz wyrzuciłam zgęstniałą już końcówkę.
  • Profilaktyczny żel do higieny intymnej i mycia ciała z krwawnika i kłączy pięciornika do skóry wrażliwej Mincera. Nie wywołuje podrażnień, nie uczula i nie wysusza. Praktycznie jest bezzapachowy, a dla takiego kosmetyku to akurat zaleta. Dobrze się pieni, jest bardzo wydajny, bo wystarcza dosłownie kropelka na jedno użycie. Duży plus także za opakowanie z pompką, które jest miłe dla oka (wygląda jak płyn apteczny).
  • Maseczka przed wyjściem "Rewelacja" Dermiki. Wcale nie taka rewelacja. Daje efekt liftingu, napręża i wygładza skórę. Głównie jednak liczyłam na zwiększenie trwałości makijażu. Niestety make up zlazł szybciej niż zwykle, w dodatku w towarzystwie zrolowanej, żelowej maseczki. Nie polecam tego wynalazku.