środa, 29 lutego 2012

dzolls kończy #1

Witajcie :)

Podłączyłam się do tego bloga mając nadzieję, że zmotywuje mnie to do zużywania zapasów kosmetyków jakie posiadam no i przyszła pora na pierwszą notkę, później niż zakładałam, ale to dlatego, że ja mało pielęgnacji używam to mi opornie idzie :)
No ale już są, więc chwalę się wam, co mi ubyło w ciągu ostatnich tygodni:
Peeling cukrowy Garnier - lubię go, to moje kolejne opakowanie (ale po przerwie) i od czasu do czasu do niego wracam. Ostatnim razem kosztował mnie całą złotówkę przy zakupach w Rossmanie i sobie przypomniałam, dlaczego go lubię - ma dość duże drobinki, ale jest ich mało, pięknie pachnie i te ziarenka, które miały okazać się cukrem, wcale nim nie są (próbowałam <torba>). Skóra po nim jest gładka i miła w dotyku, nie ściągnięta. Lubię, ale nie wrócę zbyt prędko.

Mleczko do demakijażu be beauty by Biedrona - nareszcie zmęczyłam buteleczkę kupioną na urlop (w sierpniu!). Na wyjazd brałam kosmetyki, których opakowania od razu wyrzuciłam, to mleczko miało zakończyć podobnie, jednak użyłam go ze dwa razy? Jak to mleczko - trochę się lepiło, zmywało tak średnio (w porównaniu z micelarnym burżujem), zostawał potem film. Po jakimś czasie, gdy jednak częściej sięgałam po micela postawiłam to mleczko na wannie i wsadziłam pompkę z żelu synergen. Tu sprawdziło się lepiej - zmywałam makijaż, potem umycie buźki zwyczajnym żelem i gra i piszczy. Nie wrócę absolutnie!

Pamiętacie moją ścianę wstydu?
Oto, co z niej zostało - selekcja była surowa - jeśli tusz się osypał, posklejał i pogrudkował rzęsy, lądował tam, gdzie jego miejsce (w śmietniku) a szczoteczka przeszła ostre zmycie (głowy) :P Uznaję to jako zużycia, bo 1. w lutym się do tego solidnie zabrałam (IsaDora czeka <3), 2. zużyta kolorówka? A i owszem! :) A poza tym, każdy tusz mniej = zacieranie śladów po ścianie wstydu :)


Oby nowy miesiąc był lepszy! :)

dzolls
kotogrodnika.blogspot.com


Zużycia noworoczne


Luty się kończy, tytka pęka w szwach, czas zrobić porządek w zużyciach i wrzucić je w końcu na bloga. No to przechodzimy do rzeczy:


Balsam z ekstraktem z aloesu Mrs. Potter's - używałam do mycia włosów, zarówno do całkowitego mycia odżywką jak i do metody OMO, sprawdza się super. Ma fajny, taki trochę męski zapach. Wydajnością nie grzeszy jeśli stosujemy do mycia, bo się nie pieni ale na szczęście nie jest drogi. Na pewno jeszcze do niego wrócę.

Żel pod prysznic Creamy cotton milk&provitamin B5 Luksja - nic mi się w nim nie podoba, ani zapach, ani opakowanie, działania rewelacyjnego też nie ma, ot po prostu myje. Nigdy więcej.

Balsam do włosów farbowanych świeża wiśnia Aile - tego balsamu również używałam do mycia włosów ale sprawdzał się w tym zadaniu zdecydowanie gorzej niż jego poprzednik, dodatkowo jest od niego znacznie mniej wydajny. Zapach, słodki, cukierkowy, na początku mi się podobał ale niestety szybko się nudzi i potem już tylko męczy. Nie kupię więcej. Wolę balsamy Mrs. Potter's.

Płyn micelarny Ultra Odżywianie AA - jak na razie to mój ulubieniec w tej dziedzinie aczkolwiek ja używam płynu micelarnego tylko i wyłącznie do zmywania dziennego makijażu oczu. Z ciężkim makijażem, z kreską żelowym eyelinerem radzi sobie gorzej dlatego wtedy sięgam po jakąś dwufazówkę. Mimo tego lubię go, nie podrażnia mi oczu, nic nie szczypie, nie wysusza.

Odżywka do włosów kręconych Balea - lubiłam efekt jaki daje na moich włosach. Były one wygładzone, mniej się puszyły i skręt był ładniejszy. Zapach ma bardzo delikatny, nie drażniący. Wydajność w porządku. Tylko z dostępnością problem bo jak wiadomo produktów tych w polskich sklepach nie znajdziemy. Jak będę miała jeszcze kiedyś okazję to pewnie kupię ponownie, tym bardziej, że nie była droga, raptem jakieś 2 euro.

Plastry z woskiem do depilacji na zimno Veet - a to produkt bubel, kompletna porażka, nigdy więcej plastrów z woskiem. Żeby dokładnie wydepilować łydki musiałabym zużyć przynajmniej dwa opakowania. Jeden plaster można przykleić maksymalnie 3 razy i za tym trzecim już i tak niewiele łapie. Mnóstwo z tym zachodu a efekt żaden.

Maseczka odżywcza Słodkie migdały Perfecta - moja ulubiona, używam zawszę gdy czuję, że mojej skórze przyda się ekstra dawka nawilżenia. Stosuję ja albo jako zwykłą maseczkę albo zamiast kremu na noc, troszkę grubszą warstwą. Zapach jest obłędny, kojarzy mi się ze śmietankowym budyniem. Szkoda, że nie jest dostępna w tubce.


Tonik witaminowy Essentials skóra wrażliwa Garnier - bardzo dobry tonik. Ma całkiem przyjazny skład, pachnie delikatnie różami, fajnie odświeża, nie podrażnia, nie wysusza. Jednym słowem dobry tonik. Lubię go i chętnie do niego wracam. Działaniem przypomina mi toniki Corine de Farme a jest łatwiej dostępny.

Tonik witaminowy Essentials skóra sucha i wrażliwa Garnier - nie jest to zły produkt ale mając porównanie do jego niebieskiego kolegi to mu dużo brakuje. Ma intensywniejszy zapach co mi osobiście przeszkadza. Po jego zastosowaniu nie odczuwam takiego komfortu jak po tej niebieskiej wersji.

Micelarny żel do mycia i demakijaży BeBeauty - o nim pisałam już poprzednio. Bardzo go lubię i często do niego wracam.

Krem do stóp i paznokci odżywczo-nawilżający BeBeauty - dla niewymagających stop będzie ok. Ja od kremu oczekuję czegoś więcej niż lekkiego nawilżenia.

Krem do rąk pure&natural Nivea - przy nim się trochę zaskoczyłam, jakoś nie mam zaufania do tej marki a okazało się, że to całkiem porządny krem. W porównaniu do innych drogeryjnych specyfików ma niezły skład i fajnie nawilża. Generalnie przyjemnie się go używało, pewnie kiedyś do niego wrócę.

Glam Shine 6H długotrwały błyszczyk L'oreal - jedyne wyrzutki, niestety albo i stety są już po terminie. Jakoś niespecjalnie je lubiłam. Fakt, utrzymywały się na ustach dłużej niż zwykłe błyszczyki ale kleiły się (szczególnie włosy na wietrze lubiły się do ust przyklejać), drobinki w nich nie należały do najmniejszych przez co czuć je było na ustach i wysuszały.

Krem nawilżający na noc Active Hydrating Olay - jestem już w trakcie drugiego opakowania tego kremu, co znaczy, że go bardzo lubię. Dzięki niemu pozbyłam się problemu suchych skórek na czole. Bardzo fajnie nawilża, ma ładny zapach (mnie się podoba, chociaż wiem, iż wiele osób uważa, że jest za ostry), rano skóra jest gładka i matowa ale również ładnie nawilżona. Wyjątkowo mi ten kremik podpasował. W ogóle uważam, że cała ta seria jest udana.

Balsam do ust nagietkowy Alverde - tego typu produkty idą u mnie jak woda. Jest to przyjemny balsamik, choć jeszcze nie mój ideał. Ciągle szukam czegoś co sobie poradzi z moimi suchymi jak wiór ustami.

niedziela, 19 lutego 2012

Zużycia z lutego

Zużyć w lutym odnotowałam całkiem dużo. Robiąc zdjęcia nie znalazłam jednak kilku opakowań, więc pewnie za kilka dni umieszczę kolejny post z "niedobitkami".
  • Odżywczy żel hialuronowy z Biochemii Urody. Rewelacyjny, uniwersalny nawilżacz twarzy. Mieszam go z olejami z Biochemii Urody i stosuję zarówno na dzień jak i na noc. To już drugie moje opakowanie i na pewno nie ostatnie. 60 ml starcza na kilka miesięcy stosowania.
  • Hydrolat rumiankowy z Biochemii Urody. Żałuję bardzo, że go wycofali. Świetnie nawilżał, łagodził i koił podrażnioną skórę. Bardzo przyjemnie i naturalnie pachniał rumiankiem. Sprawdzał się świetnie podczas kuracji kwasowej. Pod koniec butelki mieszałam go z hydrolatem z róży stulistnej i w tym duecie również dobrze się spisywał.
  • Płyn micelarny z wyciągiem z 3 herbat Yves Rocher. Zapraszam do przeczytania recenzji na moim blogu klik.

  • Płukanka octowa z malin Yves Rocher. Zapraszam do przeczytania recenzji na moim blogu klik.
  • Serum drenujące 'Reduktor cellulitu' Rebuild od Ziai. Reduktor ma przyjemną, żelową konsystencję i miły dla nosa zapach anyżku, charakterystyczny dla całej serii. Błyskawicznie się wchłania, po każdym posmarowaniu skóra wyraźnie się napina, a przy dłuższym stosowaniu staje się sprężysta i jędrna. Co do cellulitu, to nieco się zmniejszył, ale nie zniknął całkowicie. Nie mam w zasadzie poważnych kłopotów z cellulitem, jedynie drobne nierówności, ale używam produktów antycelullitowych prewencyjnie. Właśnie reduktor Ziai pomaga powstrzymać rozwój pomarańczowej skórki. Jestem mu bardzo wdzięczna, bo mój tryb życia w ostatnim czasie nie sprzyjał zdrowiu i kondycji skóry, a jednak dzięki reduktorowi zupełnie nie odczułam jego skutków.
    Nie jest wydajny, nakładałam go bardzo oszczędnie i dość nieregularnie, a wystarczył mi na niewiele ponad miesiąc. Cena wysoka jak na Ziaję, chociaż jak na produkt tego typu już do przeżycia. Opakowanie estetyczne, wygodne, chociaż trudno wydobyć końcówkę produktu.
Wykończyłam też dwa piękne zapachy, do których na pewno powrócę:
  • Euphoria EDP od Calvina Kleina 100 ml
  • Marry me! Lanvin odlewka 10 ml

sobota, 4 lutego 2012

Styczniowy rachunek sumienia

Od stycznia postanowiłam wcielić w życie zasadę  - zużywam dwa razy więcej niż kupuję. Dzięki temu przy sklepowej półce zastanawiam się dwa razy czy aby na pewno dany kosmetyk jest mi potrzebny i czy nie mam nic podobnego w zapasach.. W ten sposób nie tylko nie wydaję bezsensu pieniędzy, nie generuję zapasów, ale też systematycznie zużywam, bo jak wiadomo zakupy cieszą. 

W styczniu udało mi się zużyć 23 kosmetyki(nie wszystkie są widoczne na zdjęciu)

Z tego zbioru szczególnie polecam: SUCHY SZAMPON ISANA, o którym napisałam recenzję TUTAJ, a także kosmetyki z poniższego zdjęcia:
 
  • Mleczko do ciała o zapachy guawy z Sephory - plus za zapach, bo jest niesamowicie orzeźwiający, konsystencja płynna więc nie jest wydajny, ale bardzo dobrze się wchłania
  • Krem z LRP Hydreane Riche - plus za właściwości, świetnie się spisuje jako krem odżywczy na noc ale także pod makijaż. Koi wrażliwą skórę w czasie mrozów i po zabiegach kwasami
  • Szampon z YR Volume z malwą - super zapach malw i wiosennej łąki, włosy są długo świeże i puszyste. Po więcej zapraszam TUTAJ
  • Olejek kokosowy na gorąco z Oriflame - szybka kuracja dla włosów, łatwy w przygotowniu
  • Luksusowe masło do ciała - Tajski Kwiat Lotosu od AVON - poręczne okrągłe opakowanie, niesamowity zapach utrzymujący się nawet na drugi dzień, dobry nawilżacz. Niestety długo się wchłania, ale pomimo tego warty zakupu. Więcej na ten temat TUTAJ

środa, 1 lutego 2012

Styczniowe zużycia


 Head&shoulders - szampon nawilżający

Szampon ten nie nawilża. Nie dostałam po nim łupieżu. Pachnie dosyć mocno, ale zapach ten mi się podoba. Raczej nie kupię go ponownie, bo szukam szamponów bez SLS-ów.
jednak dobrze zmywa oleje i oczyszcza. Można spróbować, bo najgorszy nie jest.
 Ziaja med płyn do higieny intymnej nawilżający

Bardzo delikatny, nie zawiera substancji zapachowych. Dobrze myje i odświeża, nie podrażnia, a w dodatku jest bardzo wydajny. Dokupienia w aptekach po 10-11 zł.
Jednym słowem spełnia swoje zadanie. Na pewno kupię ponownie.
 Carmex

Mój ulubieniec. Kolejne opakowanie już mam. Świetnie nawilża, ładnie pachnie, jest bardzo wydajny. Miałam go z 3 miesiące, a używam parę razy dziennie. Na spierzchnięte usta super. Nie ma lepszej pomadki.


 Kosmetyki Elfa Olejek do kąpieli bergamotka i limonka.

Bardzo go polubiłam. Pachnie obrębie. Spełnia swoje zadanie. Nadaje się również pod prysznic i tak go właśnie najczęściej używałam.  Bardzo fajnie się pieni , dobrze myje i odświeża. Spełnia swoje zadanie. Wadą jest dostępność, a raczej jej brak. Kupimy go tylko przez Internet. W promocji mona go kupić po 12 zł, a normalnie kosztuje 16 zł. Jeżeli macie okazję wypróbować to polecam. Co prawda nie nawilża, ale też nie wysusza.
Pisałam o nim tutaj






Spray do stóp (firma Sobieraj)
Bardzo fany. Miałam go długo, ale dopiero niedawno mi się o nim przypomniało. Stopy są po nim mięciutkie i bardzo gładkie, nawet mnie się pocą. Fajny na lato. Polubiłam go. Wadą jest dostępność (internet)

Antyperspirant mineralny Garnier

Dobrze chroni, ładnie pachnie. Podrażnia jednak skórę po goleniu. Szybko się wchłania, nie brudzi ubrań.
  Pisałam o nim tutaj














Mój blog

Ostatki ze stycznia


Pozbierałam jeszcze kilka zużytych opakowań z końca stycznia.
  • Tusz do rzęs Push Up Bell. Mój zdecydowany faworyt i ulubieniec. Za każdym razem, kiedy kupię jakąś tuszową nowość żałuję i wracam do Bell. Pisałam już o nim na Manii Zużywania tutaj: KLIK.
  • Odżywka do paznokci z diamentami Eveline. Bardzo duży plus za to, że jest świetną bazą pod lakier - nic nie odpryskuje ani nie złazi płatami. Można też używać jej samej i paznokcie pięknie wyglądają. Po dwóch warstwach mamy efekt delikatnego french manicure. Co do samego działania to jestem pod ogromnym wrażeniem jeśli chodzi o wzmocnienie płytki. Paznokcie stały się twarde jak tipsy i to już po kilku pierwszych aplikacjach. Nie mam też żadnych kłopotów z ich rozdwajaniem. Niestety niektóre paznokcie łamią się nadal i to nawet ze zdwojoną siłą. Skutkiem ubocznym kuracji są zmasakrowane, wysuszone skórki. Do tego same paznokcie nie wyglądają zdrowo, są raczej przesuszone, choć nie tak bardzo jak skórki.
  • Puder sypki do cery tłustej i trądzikowej Jadwiga. Zapraszam do przeczytania recenzji na blogu KLIK.
  • Zmywacz acetonowy truskawkowy z Drogerii Uroda. Dobrze zmywa lakiery, nie niszczy paznokci, przyjemnie pachnie truskawką. Na pewno kupię go jeszcze nie raz.
  • Peeling myjący z truskawką Joanna. Małe peelingi Joanny to świetny produkt - idealnie wygładzają skórę. Dużą zaletą jest poręczna butelka, która świetnie nadaje się na wyjazdy. Zużywa się dość szybko, ale dzięki temu nie nudzą mi się zapachy. Wcześniej miałam pomarańczę, porzeczkę i gruszkę. Cena bardzo przystępna.

Debiut zużyciowy - co dobrego przyniosł styczeń :)

Witajcie Kochani !

Już nie mogłam doczekać tej chwili. Już dziś koniec stycznia i pora na moje pierwsze podsumowanie projektu DENKO w nowym roku.
Obecnie mój projekt denko obejmuje głównie kosmetyki brytyjskie, ale polskich ci u mnie dostatek również, wiec dla tych co ciekawi czegoś nowego zapraszam do poczytania i mam zamiar również nie zawieść was w recenzjach polskich produktów. Miłego czytania.


Wiec z dumą prezentuje efekty mojej ciężkiej pracy styczniowej:


i w podgupach
  • Intensywnie nawilżający krem do rąk i paznokci INECTO PURE COCONUT - moje odkrycie, cudowny krem który zawiera 100% olejek kokosowy, fantastycznie się wchłania, naprawdę odżywia i regeneruje skórę, nie jest tłusty, konsystencja nie jest gęsta więc się dobrze rozprowadza a dla mnie to istotne w kremach do rąk, dodatkowy plus za działanie na paznokcie, które zdecydowanie rosły jak szalone i w dodatku mocne i białe (przy innych kremach nie zauważyłam czegoś takiego w dodatku nie brałam zadnych witamin) kupie na pewno znowu ps. posiada parabeny ale w ogole mi to nie przeszkadza w tym przypadku ;)
  • krem na noc Simple witaminowy - rewelacyjny lekki krem, łagodzący i odżywiający seria ta jest dobra szczególnie dla skóry wrażliwej, zdecydowanie kupie ogólnie jestem fanka tej firmy
  • zmywacz do oczu No 7 - dwufazowy zmywacz, nie podrażnia ale zostawia tłustą warstwę wokół oczu, plus za dobrą pompkę

  • żel do golenia Gillete Satin Care skóra wrażliwa z aloesem - lubię go bo pozstawia skórę gładką czasem nie wymaga użycia balsamu po, kupie na pewno
  • peeling Eveline Antycellulit - uwielbiam zawsze go mam, mimo że nie peelinuje ostro to dobrze działa, dodam że w połaczeniu z ostrą rękawicą działa rewelacyjne pobudzająco na skorę, no i ten zapach!! uwielbiam
  • odżywka Garnier Fructis Repair&Shine - to było drugie opakowanie, działa wygładzająco, zawiera 3 olejki odżywiające włosy, ładny orzeźwiający zapach ale jeden minus: szybko się zużywa i konsystencja jest za rzadka,
  • antyperspirant Garnier Invisi Mineral - mega duzy plus za skuteczność i niebarwienie ubrań, nie zostawia białych śladów, lekko duszący zapach ale mam już inny i jest idealnie, ps.b.wydajny
Najtrudniejsze zadanie w tym miesiącu

Na wstępie powiem tylko że UWIELBIAM produkty J&J, ich działanie na moją wrażliwą jest nieocenione, ale zużycie balsamu było dla mnie wyzwaniem bo zalegał u mnie już rok i kuszona tyloma odkryciami biedaczek ciągle szedł w kąt.
  • żel J&J - polecam każdy żel do ciała z tej firmy, ale mam jeden swój jeden jedyny ulubiony który czasem jest trudno dostępny w UK więc z braku laku ... szukam dalej mojego ideału po drogeriach :)
  • balsam J&J migdałowy - cudowny zapach (chyba mój ulubiony), konsystencja zbyt wodnista ale ogólnie jest ok, używanie żeli z tej firmy powoduje u mnie małe nasilenie lenistwa bo skóra po kąpieli nie wymaga mega dużego nawilzenia więc mamy wymówkę, ale mobilizacja, mobilizacja i skóra się odwdzięczyła poprawą :)
  • szampon Dove Intesive Repair - dobra regeneracja ale nie na długo, większą robotę odwaliła odżywka i to na razie koniec regularnych szamponów (aktualnie trwa u mnie sezon na testowanie szamponów w kostce Lush'a)

  • balsam Palmer's na rozstępy - z wit.E, kolagenem, elastanem i masłem shea, uczta dla osłabionej skóry, poprawa wyglądu skóry i zmniejszona widoczność rozstępów, tak tak i jeszcze raz tak
  • pasta wybielająca Pearl Drops - zdecydowanie wolę tą łagodniejszą wersję :)

Pierwsze zużycia w kolorówce jeej :) 
oba produkty - ulubieńcy ostatnich miesięcy

  • korektor Rimmel Match Perfection - odcien 010
  • maskara Maybelline Colossal Volume - czarna 

  • paski na nos i strefe T Beauty Formulas - na mnie w ogóle nie działają 
  • czepek w użyciu z maską Biovax'u
  • próbka serum wzmacniajacego - tyle wystarczyło żeby się przekonać że ten produkt raz cudownie działa na moje włosy i dwa jest wydajny (ps.już czekam na paczke z Polski) :)
Na koniec wyrzutki przeterminowane (ps. odkryłam ze produkt do masażu kupiłam już przeterminowany ale udało mi się to w porę odkryć bo już zabierałam sią za użycie) baj baj..


Miłego czytania i udanych zużyć w nowym miesiącu.