- Miniatura mleczka wygładzająco - nawilżającego Iso-Urea La Roche Posay. Używałam go na przesuszoną skórę łokci, kolan i pięt, czasami także na wysuszone partie twarzy, szyi i dekoltu. Rewelacyjnie i długotrwale natłuszcza, eliminuje suchość i łuszczenie skóry. Zaskakująco wydajny - taka mała próbeczka, a starczyła mi na wiele, wiele aplikacji. Polecam każdemu, dla którego bardzo wysoka cena nie jest przeszkodą.
- Antyperspirant w kulce 'Kwiat lotosu' Jardins du Monde Yves Rocher. Nie mam kłopotów z nadmiernym poceniem i dla mnie chroni wystarczająco. Pachnie delikatnie, przyjemnie, kwiatowo, ale tylko w opakowaniu. Na skórze w połączeniu z potem zmienia się w straszną kwiatowo-potową woń, mniej przyjemną nawet niż sam pot. To dla mnie zupełnie dyskwalifikuje ten dezodorant, bo czuję się przez niego niekomfortowo. Ma ładne, estetyczne opakowanie, kulka się nie zacina, ale zbyt dużo dezodorantu pozostaje na brzegach.
- Krem do cery trądzikowej Best Herby Studio. Ma konsystencję musu, jakby napompowanego, jest lekki i bardzo mało wydajny, normalnie znika w oczach. Do tego ma mniejszą pojemność niż inne kremy, ale za to niską cenę. Zapach mydlany, kojarzy mi się z aromatem prania ręcznego. Szybko się wchłania, nie powoduje błyszczenia skóry, nawilża niewystarczająco. Niestety nie zauważyłam zbawiennego wpływu na trądzik, a na tym zależało mi najbardziej. Być może używałam go za krótko, pewnie trzebaby zużyć ze 3-4 opakowania, żeby zadziałał. Niewykluczone, że jeszcze kiedyś do niego wrócę, bo skład ma zachęcający.
- Krem ochronny na superwrażliwe miejsca SPF50+ Polleny-Ewy. Genialny filtr! Przede wszystkim wchłania się niemal do matu, nie pozostawia tłustej powłoki. Bieli tylko trochę, ale jak nałoży się większą ilość. Przy odrobinie wchłania się lepiej od niejednego kremu. Jest świetny pod makijaż, nic się po nim nie psuje, nie spływa, nie świeci. Co do ochrony to naprawdę jestem pod wrażeniem. Sprawdza się zarówno w normalnych jak i ekstremalnych warunkach (cały dzień na słonecznej plaży w 35 stopniach gorąca). Jeszcze nigdy mnie nie zawiódł. Cena bajeczna - 9,99 zł za 25 ml. Do tego bardzo wygodne tubkowe opakowanie z niewielkim otworem - można dozować idealną ilość filtra. Szkoda, że nie jest lepiej dostępny.A teraz najbardziej triumfalne zużycie:
- Mleczna odżywka kremowa do włosów Crema al Latte Serical Kallos - 1000 ml! Nie rozumiem fenomentu tej odżywki. To prawda, że włosy są po niej bardziej miękkie, pomaga w ich rozczesywaniu, ale niewiele poza tym. Nie odżywia, nawet trochę obciąża. Ciężko ją zmyć, spłukuję ją i spłukuję i ciągle mam wrażenie że zostaje na włosach. Zapach ma bardzo przyjemny, taki mleczno-mdły, budyniowy, ale nie nudzi mi się. Oczywiście cena tej odżywki w stosunku do pojemności jest jej największą zaletą.
Przypominam o trwającym rozdaniu na naszym blogu -> KLIK
Podziwiam, ja dawno nie widziałam dna w moich kosmetykach. Szkoda by mi było też cery na takie mieszanie kosmetyków, jak widze każdy krem masz do innego typu cery, nie boisz się?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie.
Litr odżywki to jest coś;). Uwielbiam takie wielkie słoje, ale chyba tylko, kiedy patrzę - w życiu bym tego nie zużyła, zanim by się nie zepsuło... Ile Ci to zajęło?
OdpowiedzUsuńROKSI kremy do twarzy mam zawsze do cery tłustej - przeciwtrądzikowe, matujące. Filtr, żeby chronić skórę przed słońcem, a mleczka LRP używałam sporadycznie tylko na przesuszenia.
OdpowiedzUsuńhawa wbrew pozorom nie używałam jej długo - zaczęłam to pudło pod koniec listopada. Mam długie włosy, myję je codziennie i nakładam sporą ilość. Teraz zaczynam walkę z litrowym Lorysem.