* szampon i odżywka Frizz Miracle - Aussie - duet niestety mnie rozczarował :( Liczyłam na gładkie, miękkie i ujarzmione włosy a były wręcz przeciwnie - fruwające, sianowate i nieco sztywne.
* micel Vichy - zdecydowanie gorszy niż Sensibio z Biodermy. Słabiej zmywa a za to podrażnia oczy.
* maść Linomag - przepisała mi ją kiedyś dermatolog, do stosowania na łuszczące się plamki na skórze. Od tamtej pory zawsze mam tubkę, poneiważ świetnie spisuje się też w innej roli - dodaje tłustości zbyt słabym dla mnie balsamom czy kremom do ciała.
Linomag kupiłam sobie na odmrożone policzki i ostatecznie chodziłam z jogurtem na twarzy ;) Maść mi w ogóle nie podeszła. Gratuluję ;*
OdpowiedzUsuńHmmm w ten sposób go nie uzywałam, więc nie wiem jak się spisuje :D Ale do łuszczacych się plamek na skórze (szybciej się złuszczają i znikają, a przy tym skóra nie jest wysuszona a lekko natłuszczona) czy do podrasowania za słabych balsamów (u mnei to norma :D) jest super.
OdpowiedzUsuńDzięki :)