czwartek, 23 grudnia 2010

Przedświąteczne zużycia


Mój zbiorek pielęgnacyjny nadal się pomniejsza!
  • Tonik do zmywania paznokci Barbry. Moje odkrycie! Dobrze zmywa, pozostawia paznokcie pachnące pomarańczami, nie wysusza płytek i skórek. Nie jest tani, bo 5 zł za 125 ml.
  • Szampon z miętą i wrzosem z Naturii Joanny. To już ostatni z moich zapasów szamponów Naturii. Ma piękny zapach mentolowo-wrzosowy, dobrze oczyszcza, daje uczucie odświeżenia i orzeźwienia. Jest wydajny, trochę plącze włosy, ma przyjemny kolor i wygodne opakowanie. Niestety nie działa na przetłuszczające włosy, musiałam myć je codziennie i dlatego nie już wrócę do tego szamponu.
  • Bioorganiczny krem pod oczy z serii Eco Care Bielendy. Stosowałam go długo (wydajność na plus), ale nie widziałam efektów ani długotrwałych ani po każdym użyciu. Właściwie to nie robił nic: nie nawilżał dobrze (może odrobinę), nie rozjaśniał cieni, nie zmniejszał opuchlizny, nie ujędrniał skóry. Nie działał też na istniejące zmarszczki. Trudno powiedzieć, czy zapobiegał nowym. Opakowanie potworne jak na krem pod oczy. Kto to wymyślił, żeby taki kosmetyk pakować do słoiczka?! Przecież używa się go długo i codziennie ładuje się tam paluchem bakterie.
  • Baza pod cienie Artdeco. To rewelacyjny wynalazek, przedłuża znacznie trwałość każdych cieni (bez względu na markę). Zdarza się jednak, że po długim i intensywnym dniu cienie zbierają się w załamaniu powieki albo blakną. Na początku też przeszkadzał mi intensywny zapach męskiej wody kolońskiej, ale już się przyzwyczaiłam. Po wielu eksperymentach z tą bazą mogę doradzić, by pokrywać powieki jak najcieńszą warstwą, a następnie poczekać jak trochę przeschnie, zanim nałoży się cienie. Jest niesamowicie wydajna, używałam jej grubo ponad rok czasu. Uważam, że warto zainwestować w taki produkt dużo bardziej niż w drogie cienie!

1 komentarz: