- Bioorganiczny krem Anti Age Torf&Wodorosty Bielendy. Krem ma bardzo zbitą konsystencję, łatwo rozprowadza się po skórze, ale zostawia wyczuwalny przez dłuższy czas film. Nawilża znakomicie! Używałam go na noc, a skóra nad ranem zawsze była gładka, promienna, świeża. Dobrze miesza się z olejami (dodawałam do niego tamanu albo skwalan). Przeszkadzał mi tylko intensywny zapach mułowo-wodorostowy, który przy dłuższym używaniu staje się naprawdę męczący. Można przyczepić się też do tandetnego opakowania i średniej wydajności.
- Olej kokosowy z Biochemii Urody. To genialny nawilżacz - dodany do balsamu do ciała sprawia, że skóra jest o wiele bardziej gładka, nawilżona, odżywiona. Tak samo zachowuje się stosowany z kremem do twarzy. Niestety używany solo trochę mnie pozapychał. Liczyłam na jego zbawienne działanie na moje włosy. Wcierałam go wieczorem (szczególnie intensywnie w końcówki), a rano zmywałam szamponem. Rzeczywiście stawały się bardzo miękkie, ale nadto puszyste i niesforne. Nie pachnie jak kokos tylko kokosowe ciasteczka tzw. kokosanki. Na mojej skórze zapach wyczuwalny jest tylko przy aplikacji, a potem zmienia się już w aromat ... masła.
- Szampon rumiankowy Herbal Care Farmony 300 ml. Oczyszcza genialnie aż włosy skrzypią pod palcami, świetnie radzi sobie z nałożonymi na włosy olejami i maseczkami domowej roboty. Mam wrażenie, że nieco ograniczył przetłuszczanie moich włosów, choć w tej kwestii bardziej jestem wdzięczna wodzie brzozowej. Ma cudowny wpływ na kolor! Odkąd go używam są jaśniejsze i mają piękne refleksy (jak od słońca). Żaden szampon do tej pory nie dawał takiego efektu (koleżanka z pracy była przekonana, że pofarbowałam włosy). Zapach rewelacyjny! To najbardziej naturalny zapach rumianku jaki spotkałam w kosmetyku - nie jest to żaden syntetyczny rumianek tylko taki wprost z łąki albo z rumiankowego naparu. Szampon ma bardzo przyjemne dla oka opakowanie, większą niż inne szampony pojemność i niską cenę. Do tego jest bardzo wydajny, mimo rzadkiej konsystencji.
- Żel myjący normalizujący Ziaja Pro 500 ml. Nie zawiera silnych detergentów, nie pieni się, jest łagodny, nie ściąga mocno skóry. Rewelacyjnie oczyszcza - z brudu, makijażu, nadmiaru sebum. Pełni rolę żelu do mycia i do demakijażu. Od kiedy go używam skóra mniej się przetłuszcza. Szkoda, że można go nabyć jedynie przez internet. Cena jak na taką pojemność jest wyjątkowo korzystna, chociaż żel jest mniej wydajny od innych przez to, że się nie pieni. Obok olejku myjącego z Biochemii Urody to mój ulubiony oczyszczacz twarzy.
- Maseczka do cery tłustej i mieszanej 'Kwiat bzu' z Herbapolu. To chyba moje największe odkrycie maseczkowe ostatnich miesięcy. Przyjemna w użyciu, pachnie ziołowo, łatwo się rozprowadza, szybko zasycha, ale nie jest to ściągająca twarz skorupa. Działanie naprawdę obłędne - niektóre krostki przysuszone, inne wyłażą na wierzch, podskórne gule się zmniejszają. Do tego cera zyskuje promienny wygląd, ma ujednolicony koloryt, a pory zostają oczyszczone z sebum i zmniejszone. Starcza na mnóstwo, mnóstwo aplikacji. Cena tego produktu jest śmiesznie niska jak na taką wydajność.
- Zmywacz do paznokci o zapachu migdałów Isana z Rossmanna. Idealnie zmywa, już po pierwszym pociągnięciu płatkiem lakier znika. Nawet z ciemnym lakierem świetnie sobie radzi, podobnie z brokatowym. Ma dużą pojemność, co dla mnie jest zaletą bo nie muszę ciągle biegać po zmywacz.
- Kąpiel ziołowa 'Pomarańcza i lipa' Dresdner Essenz. Jestem zawiedziona tą saszetką, bo w porównaniu z innymi kąpielami DE wypada słabo. Barwi wodę na kolor limonkowy (coś jak Vibovit), ale zapach stanowczo ma mniej intensywny i za bardzo cytrusowy. Miałam wrażenie, że kąpię się w płynie do mycia podłóg.
sobota, 16 kwietnia 2011
Puste opakowania z kwietnia
Ostatnio znowu trochę nakupowałam, chyba nie wyleczę się z tego nałogu. Dobrze, że chociaż zużycia są całkiem przyzwoite. Pokończyły się akurat rzeczy, z których jestem wyjątkowo zadowolona i większość z nich zostanie w mojej pielęgnacji na stałe.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
olej kokosowy -super kocham za jego zapach !
OdpowiedzUsuńja ostatnio zaczęłam olejek kokosowy na włosy stosować:)
OdpowiedzUsuńhttp://kobiece-wariacje.blogspot.com/
Już dawna poluję na maseczki z Herbapolu, ale zawsze mam nie po drodze do sklepu zielarskiego... (a w moim mieście jest wielki Herbapol, więc tym bardziej wstyd). Zainteresowałaś mnie też kremem Bielendy. Zawsze omijałam je szerokim łukiem (tandetne opakowania), ale może się przekonam, jak trafię na fajną promocję. Hmm... teoretycznie mamy się tu wspierać w zerwaniu z 'nałogiem', a tak naprawdę tylko się zachęcamy do kolejnych zakupów :P
OdpowiedzUsuńWidze, że masz ten sam żel z Ziaji co ja, znaczy miałaś. :)
OdpowiedzUsuńbardzo fajny blog:)
OdpowiedzUsuń